„Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny”.
(fragment wiersza Nic
dwa razy Wisławy Szymborskiej)
Na jednym z ostatnich spotkań Dyskusyjnego Klubu Książki padło
pytanie, czy często wracamy do raz przeczytanych książek. Chyba zdziwiłam
wszystkich, gdy stwierdziłam, że sporadycznie wracam do czegoś, co już znam.
Gdy wypowiedziałam te słowa, usłyszałam od osoby, która zna mnie od czasów
szkolnych, iż to chyba kwestia mojego młodego wieku. Nie wykluczam takiej
ewentualności, chociaż podejrzewam, iż takie postępowanie wynika też z nieco
bardziej praktycznych względów. Czytając zwykle 1-2 pozycje w miesiącu, mam
wrażenie, iż ponowna lektura czegoś, co już poznałam jest stratą czasu, który
mogłabym poświęcić na poznanie Ksiąg
Jakubowych Olgi Tokarczuk, Pretendenta
do ręki Vikram Seth lub innej opasłej pozycji, która wciąż na mnie czeka. Z
drugiej strony silne jest we mnie przekonanie, że wchodzenie dwa razy do tej
samej rzeki jest dość ryzykowne. Dlaczego o tym wspominam?
Zdjęcie upamiętniające moje pierwsze spotkanie autorskie z Magdaleną Zimny-Louis
(czerwiec 2016)
|
Kilka tygodni temu miało miejsce kolejne spotkanie autorskie w ramach DKK.
Tym razem gościem frysztackiej biblioteki była Magdalena Zimny-Louis, czyli
jedna z moich ulubionych pisarek. Nie mogę się powstrzymać, by nie opowiedzieć
wam po krótce nie tylko o kulisach tego spotkania, ale także o tym, dlaczego
dla mnie samej było to wydarzenie, na które najpierw bardzo długo czekałam, by
ostatecznie zastanawiać czy w ogóle na nie pójść. W związku z powyższym lojalnie uprzedzam, iż
ten wpis będzie nieco bardziej osobisty niż zwykle.
Okładka książki Pola Magdaleny Zimny-Louis (wyd. Replika, 2012) |
Wracając do Poli Magdaleny Zimny-Louis to, jak już
wcześniej wspomniałam, książka zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie, co było
zapewne wynikiem zarówno świetnej fabuły, jak również poruszanej tematyki,
nawiązującej poniekąd do kwestii starzenia się i coraz trudniejszej z wiekiem
walki o własną niezależność. Dyskusja pomiędzy klubowiczami była jedną z
najbardziej interesujących, w jakich miałam okazję uczestniczyć. Po spotkaniu
usłyszałam, że być może uda się zaprosić panią Magdalenę do frysztackiej
biblioteki, aby mogła opowiedzieć o swojej twórczości. Niestety okazało się, iż
autorka miała tak napięty grafik, że spotkanie musiało zostać odłożone w
czasie.
Kiedy na początku czerwca 2016
roku na rynku wydawniczym pojawiła się kolejna powieść pisarki pt. Zaginione,
bardzo zdziwiła mnie moja reakcja. Jeśli nieco dłużej obserwujecie
mojego bloga, to wiecie, że zazwyczaj irytuje mnie otoczka marketingowa,
towarzysząca wejściu publikacji na rynek. Wówczas, nawet jeśli planuję w
przyszłości konkretną lekturę, odkładam jej kupno o kilka miesięcy, aby emocje
nieco opadły. Tym razem chciałam jednak mieć swój egzemplarz natychmiast po
tym, kiedy ukaże się w księgarniach. Musiałam jednak przekonać tę bardziej racjonalną
stronę mojego charakteru, że potrzebuję kolejnej pozycji na półce. Na szczęście
właśnie w tamtym czasie odbył się Festiwal Pięknej Książki w Rzeszowie, na
którym miało miejsce spotkanie autorskie z Magdaleną Zimny-Louis, o którym
wspomniałam wam nieco z relacji z tego wydarzenia. Dla mnie sam event miał o
tyle duże znaczenie, że był moim pierwszym w pełni książkowym wyjazdem poza
miejsce zamieszkania. Gdy teraz o tym myślę, dostrzegam jak mocno mój stres
wpłynął na ocenę tego wydarzenia. Chaos wielkiego centrum handlowego sprawił,
że choć wywiad z panią Magdaleną był dla mnie niezwykle interesujący, to jednak
brakowało mi kameralnej atmosfery, związanej z oddziaływaniem autora na
przyszłego czytelnika. Może, dlatego po powrocie do domu, odłożyłam mój
wymarzony egzemplarz na półkę na kilka miesięcy.
Okładka książki Zaginione Magdaleny Zimny-Louis (wyd. Świat Książki, 2016) |
Wiadomość o tym, że Magdalena
Zimny-Louis odwiedzi frysztacką bibliotekę wywołała `u mnie sprzeczne emocje. Z
jednej strony po przeczytaniu Zaginionych miałam dużą chęć udania
się na spotkanie i zadania autorce setek pytań związanych z powieścią, (o
których oczywiście w decydującym momencie zapomniałam), ale jednocześnie
zastanawiałam się, czy po samym wydarzeniu nie pomyślę sobie, że już kiedyś
uczestniczyłam w czymś podobnym. Postanowiłam przełamać swoje opory i udać się
do biblioteki, choć samo podjęcie tej decyzji wiązało się z małymi zmianami w
moim grafiku i mniejszą ilością czasu na sen, żeby wszystko pogodzić. Warto jednak
było lekko nie dospać, aby uczestniczyć w tak ciekawym wydarzeniu.
Kiedy we wtorek 14 listopada 2017
roku dotarłam do miejscowej czytelni, okazało się, że to spotkanie będzie
wyjątkowe nie tylko ze względu na fakt goszczenia Magdaleny Zimny-Louis oraz
jej mamy. Publiczność stanowili, bowiem uczniowie dwóch pobliskich szkół oraz
członkowie lokalnego Dyskusyjnego Klubu Książki, którzy są już od dawna
dorośli. Autorka musiała znaleźć sposób, aby zainteresować swoimi słowami
zarówno młodzież, jak również osoby, dla których poznawanie literatury jest
częścią codzienności.
Następnie przyszedł czas na
przybliżenie dorobku literackiego Magdaleny Zimny-Louis. Tutaj fascynujący jest
już sam początek literackiej drogi podkarpackiej autorki. Niewielu twórców
może, bowiem powiedzieć, że wszystko zaczęło się od opowiadania, które wyróżnił
sam Jerzy Pilch. Utwór Studnia został opublikowany w antologii Pisz do Pilcha, co było dla samej nagrodzonej sporym
zaskoczeniem. Z perspektywy czasu Magdalena Zimny-Louis, przyznaje, że nie ma
pojęcia, co sprawiło, że akurat jej opowiadanie zostało wybrane spośród ponad
trzech tysięcy nadesłanych prac. Samo wyróżnienie nie stało się jednak
katapultą do wielkiej sławy. Po latach autorka ocenia ten czas z przymrużeniem
oka, pokazując dystans do swoich pierwszych dokonań literackich.
Pamiątka z drugiego spotkania autorskiego z Magdaleną Zimny-Louis |
Nie żałuję, że udałam się do
frysztackiej biblioteki, gdyż uczestniczyłam w naprawdę ciekawym wydarzeniu
literackim, a ponadto przekonałam się, że nie ma dwóch identycznych spotkań
autorskich. Każde takie spotkanie jest wszak wymianą myśli między pisarzem, a
czytelnikami. Chyba Wisława Szymborska miała rację, pisząc, że nic dwa razy się
nie zdarza…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.