Aktualności
czwartek, 6 kwietnia 2023
Książkoświaty
czwartek, 11 sierpnia 2022
Czytnikowe wspomnienia
sobota, 16 lipca 2022
Magdalena Marciak - Moje Katharsis
![]() |
Autor: Magdalena Marciak Tytuł: „Moje Katharsis" Wydawnictwo: Ridero IT Publishing ISBN: 978-83-82458-66-4 Data wydania: 10 sierpnia 2021 Liczba stron: 230 Książka pod patronatem bloga Inna Perspektywa |
„Każdy ma prawo wierzyć w to, co chce i na swój sposób przeżywać etap po śmierci bliskiej osoby, zwany żałobą. Jedni mogą chodzić na imprezy, inni pozostaną w domach. Znajdą się i tacy, którzy w pokorze przez rok ubierać będą czarne ubrania i w taki sposób okazywać szacunek do zmarłej osoby […]” [1].
W życiu niemal każdego z nas przychodzi taki moment, kiedy zderzamy się z wydarzeniami, z którymi nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Wtedy nawet grono oddanych bliskich i przyjaciół nie może do końca zrozumieć, co czujemy. Nagle ziemia osuwa się nam spod nóg i zdajemy się spadać w bezdenną otchłań rozpaczy, z której nie można się wydostać. Jedną z chwil, która niemal zawsze powoduje ból, jest bezpowrotna utrata tych, których kochamy. Łatwo wtedy stać z boku i mówić, że każdy z nas będzie musiał kogoś pożegnać, bo takie jest życie. Jak jednak pogodzić się z myślą, że ktoś już nigdy nie stanie w naszych drzwiach? Jak ponownie zacząć żyć bez poczucia obezwładniającej pustki? Co zrobić, gdy czujemy, iż nie mamy jeszcze siły, by poprosić o pomoc?
Pani Maria Wilczęga odeszła 3 stycznia 2020 roku. Ten dzień był dla jej bliskich początkiem niezwykle trudnej drogi pożegnania. Pogrążonym w żalu mężowi, dorosłym już dzieciom oraz wnukom zostały tylko wspomnienia, które zanim staną się pamiątką po kimś wyjątkowym, będą źródłem bólu i rozpaczy. Bardzo ciężko odejście mamy przeżyje jej córka Magdalena, która za namową koleżanki, zacznie pisać.
środa, 13 kwietnia 2022
Inna Pespektywa obejmuje patronatem „Bezkres" Magdaleny Marciak
środa, 14 lipca 2021
Inna Pespektywa obejmuje patronatem „Moje Katharsis" Magdaleny Marciak
„Czuję się, jakbym przeszła wyprawę z kilkunastokilogramowym plecakiem wypełnionym kamieniami. Czasami po jednym kamyku z mojego bagażu wyrzucałam, aby było mi nieco łatwiej i lżej. Jednak gdzieś na samym dnie był taki, którego wyrzucić się nie dało i to jest ten największy ciężar, który nieść muszę — to szpitalne okno, łóżko, sala, z której Cię wywieziono, to Ty i Twoje zamknięte na zawsze powieki — ten świat, który runął, jak lawina śnieżna spustoszył wszystko, co było dookoła".
(fragment książki)