Stosiki książkowe lubi chyba każdy. W moim przypadku jest tak, że nie mogę się pochwalić wyjątkowo rozbudowaną biblioteczką. Nigdy nie napisałam maila do żadnego wydawnictwa z prośbą o stałą współpracę, ale od czasu do czasu korzystam z pojedynczych propozycji. Poza tym, pisanie dla portalu Z kamerą wśród książek w pewnym stopniu zaspokaja mój apetyt na nowości. Jako, że jestem gorącą zwolenniczką korzystania z bibliotek, zawsze mam co czytać. Niemniej około dwa razy do roku korzystam z księgarni internetowych. Kupuję wówczas ściśle wybrane tytuły, które zwykle są droższe od większości pozycji na rynku, co jest wynikiem mojej niewytłumaczalnej słabości do wielostronicowych „cegiełek”. Promocje staram się omijać szerokim łukiem, bo wierzę, że liczy się jakość posiadanych woluminów, a nie ich ilość. Choć może to tylko kwestia ograniczonych funduszy, bo jak żartują moi bliscy, gdybym została milionerką, to jest niemal pewne, że zbudowałabym największą bibliotekę w okolicy. Cóż, nie wykluczam takiej ewentualności… Niemniej na razie nie mam w sobie żyłki profesjonalnego kolekcjonera. Książki traktuję zwykle jednorazowo, by po lekturze oddać je w lepsze ręce, nie żądając zwrotu. Oczywiście mam na półce również tytuły, które są swoistym wyjątkiem od tej reguły, lecz jest ich stosunkowo niewiele.
W związku z powyższym nie mam pojęcia, dlaczego mój księgozbiór ciągle się rozrasta. To jednak zaledwie od kilku do kilkudziesięciu książek rocznie. Dziś przybywam do Was z wyjątkowym stosikiem kwartalnym, który idealnie obrazuje mój aktualny gust czytelniczy. Niektórzy bibliofile mówią „Pokaż mi, co czytasz, powiem Ci, kim jesteś”. A więc jaka jestem? Zobaczcie sami.