Słowem wstępu
W dniach 11-12 czerwca odbył się
Festiwal Pięknej Książki w Rzeszowie. Dla wielu to dopiero przykrywka przed 20.
Międzynarodowymi Targami Książki, które w tym roku odbędą się w dniach 27-30
października w Centrum Targowo-Kongresowym Expo Kraków. Choć podkarpackie
wydarzenie nie może się równać temu małopolskiemu pod względem ilości
wystawców, to jednak trzeba przyznać, że czytelnicy z południowo-wschodniej
Polski rzadziej mają okazję spotkać się z tak wieloma literatami i naukowcami w
jednym miejscu. Sam festiwal odbywał się niejako dwutorowo. W galerii Millenium
Hall czytelnicy mogli zakupić książki na stoiskach wydawnictw i uczestniczyć w
spotkaniach autorskich, natomiast w hotelu Hilton ambitniejsi odbiorcy mieli
okazję słuchać debat dotyczących m.in. historii Kresów. Wśród zaproszonych gości
znaleźli się m.in. prof. Jerzy Bralczyk, Michał Ogórek, Hanna Bakuła czy Robert
Makłowicz. Poznaliśmy również laureatkę konkursu na opowiadanie pod hasłem
Zaloguj się na Kresach.
Co może wydarzyć się przez 90 minut?
Muszę przyznać, że dla mnie
udział w Festiwalu Pięknej Książki był nie lada wyzwaniem. Ci, którzy znają
mnie nieco bliżej wiedzą, że bardzo rzadko uczestniczę w takich wydarzeniach,
głównie ze względu na aspekt organizacyjny takiej wyprawy, ale również pewien
rodzaj lęku przed tłumem i nadmiernymi spojrzeniami w moją stronę. No, ale
trzeba walczyć z własnymi barierami.
Zaczęło się od opracowania
szczegółowego planu na dwa dni, choć już na początku wiedziałam, że ten
optymistyczny scenariusz będę musiała skrócić do absolutnego minimum wszak moi
bliscy, z którymi udałam się do Rzeszowa, nie mają czasu z gumy, a poza tym nie do
końca podzielają moją pasję do książek, stąd skondensowałam mój udział w
festiwalu jedynie do 90 minut i to w niedzielę, czyli wtedy, gdy większość
poczytnych autorów rozjechała się już swoich domów. Chociaż w tym dniu
zdecydowanie ciekawiej prezentował się plan dyskusji w hotelu Hilton, ja
wybrałam się na spotkanie autorskie z Magdaleną Zimny-Louis. Nie ukrywam, iż
było to spowodowane faktem, że jakiś czas temu powieść „Pola" zrobiła na
mnie naprawdę spore wrażenie.
Przejdźmy do sedna
Nim jednak udałam się do Saloniku
Literackiego, wzbogaciłam swoją domową biblioteczkę o kilka nowych pozycji.
Postanowiłam pójść nieco pod prąd i skorzystać z propozycji mniej znanego
wydawnictwa, czyli Podkarpackiego Instytutu Książki i Marketingu. Uznałam, iż
to unikalna okazja wsparcia lokalnego rynku wydawniczego wszak często cudze
chwalimy, swego nie znamy. Moją szczególną uwagę zwróciły książki Jerzego
Janusza Fąfary. Ten prozaik jest znany m.in dzięki powieściom stanowiących
kanwę słuchowisk nadawanych na antenie Polskiego Radia Rzeszów. Zdecydowałam
się na zakup nie tylko "Brzytw kata Salingera”, ale również biografii
Józefa Szajny. I tu spotkała mnie nie lada niespodzianka, gdyż na stoisku
spotkałam nie kogo innego jak samego autora tychże pozycji.
Wspólne zdjęcie z Jerzym J. Tąfarą |
Później przyszedł czas na
spotkanie autorskie z Magdaleną Zimny-Louis. Do Saloniku Literackiego dotarłam
w samą porę, by poznać opinię Roberta Makłowicza m.in. o armeńskich trunkach.
Chociaż niezbyt często oglądam program telewizyjny słynnego kucharza, to jednak
muszę przyznać, że te kilka minut słuchania o jego największej pasji było
naprawdę ciekawym doświadczeniem nawet dla osoby niemającej talentu
kulinarnego.
Spotkanie z Robertem Makłowiczem cieszyło się sporym powodzeniem |
Wspomnienie kraju Ormian nie było
przypadkowe, gdyż pewna część akcji najnowszej powieści Magdaleny Zimny-Louis
dzieje się właśnie w pięknych rejonach Armenii. Sama autorka przyznała, że
książka „Zagubione" nie powstawały gdyby nie podróż w piękne rejony Kaukazu.
Widać było, że pisarka bardzo dobrze czuła się w Millenium Hall, gdzie kilka
dni wcześniej odbyła się oficjalna premiera jej najnowszej publikacji. Na pewno
ci czytelnicy, którzy liczyli na miałką pogadankę o niczym, doznali pewnego szoku.
Pani Magdalena nie jest bynajmniej osobą, która ucieka od trudnych tematów. Co
więcej jej szczere opinie zmuszają odbiorców do głębokich przemyśleń, nie
pozostawiając ich obojętnymi. Sama rozmówczyni przyznała, że posiada cięty
język. Moim zdaniem to świadczy o czymś, co w dzisiejszych czasach jest coraz
większą rzadkością, czyli o odwadze. Zresztą główna bohaterka spotkania dała
się poznać, jako ktoś pewny swojej wartości, kto wie, w jakim kierunku chce
podążać, a to niezwykle cenne w dzisiejszym świecie kultury. Chyba najbardziej
zdziwiło mnie jednak stwierdzenie pani Magdaleny o tym, że zaraz po publikacji
książki bohaterowie niejako umierają w jej pamięci, pozwalając narodzić się
postaciom, które będą stanowić trzon dla kolejnej powieści. Nie odbyło się
również bez chyba już sztandarowego pytania o to czy to prawda, że pisarka była
właścicielką klubu żużlowego. W odpowiedzi Magdalena Zimny-Louis potwierdziła tę
informację dodając, iż jest to dla niej temat zamknięty. Pisarka okazała się
natomiast pomysłodawczynią konkursu Zaloguj się na Kresach. Sama idea
przedsięwzięcia miała być wyrazem hołdu dla gatunku opowiadania, bo to właśnie
od tej krótkiej formy literackiej rozpoczęła się twórcza droga mieszkanki
Podkarpacia. Na koniec przyszedł oczywiście
czas na podpisywanie książek. Tutaj należy nadmienić, że pomimo tego, że
wydawnictwo Galeria Książki nie było oficjalnym gościem festiwalu, to
zainteresowani bez trudu mogli kupić książkę „Zaginione" w jednej z kilku
księgarń na terenie Milenium Hall.
Wspólne zdjęcie z Magdaleną Zimny-Louis |
Na koniec mojej wizyty na
festiwalu Pięknej Książki wróciłam na stoisko Podkarpackiego Instytutu
Książki i Marketingu, gdyż niespełna godzinę wcześniej mój wzrok przykuł
niezwykły „Leksykon sportu rzeszowskiego", który dla mnie, jako kibica był
pokusą nie do odparcia. Uznałam, że to będzie słodka nagroda za to, że
pokonałam swoje bariery i wyszłam do ludzi. A może po prostu jestem
książkocholikiem i się usprawiedliwiam?
Aniu! Jesteś cudowna!!! Bywaj częściej na takich imprezach, bo widać, że Ci służą! Bariery pokonane więc teraz można szaleć :) A i tak pięknie to wszystko opisałaś! Pozostaje mi życzyć Ci przyjemnej lektury nowych nabytków :)
OdpowiedzUsuńChyba barier jeszcze nie pokonałam, ale mam nadzieję, że zrobiłam krok w dobrą stronę. Cieszę się, że relacja Ci się podoba. Chciałam po prostu choć w pewnym stopniu przekazać emocje, jakie mi towarzyszyły. A książki będą musiały cierpliwie poczekać na swoją kolej.
UsuńPozdrawiam Cię Marto serdecznie i dziękuję że znalazłaś chwilkę, by tu zajrzeć :)
Brawo, brawo, brawo! Ale będziesz miała Aniu piękne wspomnienia!!!
OdpowiedzUsuńTo prawda, a to przecież było tylko 90 minut :)
UsuńJak zawsze tekst, z którego bije miłość do książek ;) Bardzo się cieszę, iż zrobiłaś maleńki kroczek w przód, oby więcej takich. Wiesz o czym mówię ;) Dobrze wiem,jakie to trudne było. Jednak życie mamy tylko jedno, więc "carpe diem"! Dla samego leksykonu warto było jechać :D
OdpowiedzUsuńKażdy ma jakiegoś bzika. Wyobraź sobie mnie bez książki... To nie byłabym ja :D
UsuńTo prawda, Ty bez książki to nierealne ;) Swoją drogą ciekawe bez czego, Ty sobie mnie nie wyobrażasz :P
OdpowiedzUsuń