|
„[…] polityka jest jak Netflix: musi non stop dostarczać odbiorcy kolejne odcinki historii, która go wciągnie, poruszy emocje i zmusi do myślenia, zachęci do oglądania dalej[1]”.
Muszę zacząć od pewnego osobistego przemyślenia, które towarzyszy mi od kilku tygodni. Gdyby ktoś półtora roku temu powiedział mi, że z własnej, nieprzymuszonej woli sięgnę po książkę o zabarwieniu politycznym nie uwierzyłabym. O ile polityka międzynarodowa interesuje mnie niemal od zawsze, o tyle nasze polskie poletko kłótni i niekończących się uszczypliwości było dla mnie odstręczające. Dlaczego, więc kupiłam książkę Szymona Hołowni i to już w dniu jej premiery? Odpowiedź na to pytanie jest dość rozbudowana, ale jednym z motywów była żółto-biała zakładka, którą niemal zaraz po otwarciu przesyłki z książką przywłaszczył sobie mój pies Koksik, by w spokoju skonsumować ją w swojej kryjówce za łóżkiem. Kierowała mną jednak również ciekawość, co konkretnie się stało, że ceniony przez wielu prezenter, dziennikarz i autor zaryzykował wszystko i postanowił kandydować na prezydenta.
Fabryka jutra. Jak postanowiłem
rzucić wszystko i uratować świat mojej córki poniekąd wymyka się temu, jak przeciętny
czytelnik wyobraża sobie książkę polityczną. Nie ma tu zbyt wielkiej ilości
brudów wylewanych na politycznych konkurentów, chociaż nie jest to też
publikacja, przy której zwolennicy partii ultrakonserwatywnych będą czuli się komfortowo.
Co dość oczywiste, autor pokazuje swoje poglądy w kontraście do aktualnych działań
rządu. Co warto podkreślić, pan Szymon stara się krytykować idee a nie osoby,
chociaż momentami widać, że nie wszędzie udaje mu się powściągnąć emocje. Finalnie
czytelnik otrzymuje opowieść o marzeniu, które jest pokazane w lekkim oddaleniu,
by nie zrazić do lektury osób, które dotąd nie interesowały się polityką. Można
nawet powiedzieć, że sama książka nie ma na celu pokazania szczegółów wizji
politycznej, lecz nakreślenie jej ogólnych ram, dzięki którym odbiorca będzie
wiedział czy Polska 2050 to coś, z czym może się osobiście utożsamiać, czy też nie.
Łatwo wysnuć stąd wniosek, iż Fabryka
jutra nie jest publikacją stricte programową, lecz polityczno-osobistym
pamiętnikiem z kilku miesięcy podróży, która jeszcze się nie skończyła. Wydaje
się bowiem, że głównym celem autora było z jednej strony podsumowanie tego, co
już za nami, a z drugiej „uczłowieczenie” polityki, by pokazać, że może być ona
sposobem zmiany świata na lepsze. Fakt, ile miejsca w swojej książce były pretendent
do fotela prezydenta poświęca swoim współpracownikom oraz ludziom, których spotykał
na swej drodze, niezbicie świadczy o tym, że docenia ich wkład w kampanię
wyborczą. Sam pomysł Belwederu na kółkach pokazał choćby to, że Hołownia nie
zatracił daru uważności i słuchania, które widzowie poznali wiele lat temu
dzięki programowi Ludzie na walizkach. Co prawda akcja objazdu Polski kamperem
narodziła się jako odpowiedź na pogłębiające się obostrzenia sanitarne, ale
niewątpliwie to ona dla wielu zwolenników pana Szymona była pierwszym krokiem
do dołączenia do ruchu społecznego, który rozwija się do dziś.
Dość ciekawym doświadczeniem jest
rozpatrywanie Fabryki jutra pod względem językowym. Sam autor na jednym z
porannych spotkań online, które prowadzi cyklicznie na Facebooku, wspomniał, że
ocena jego kunsztu pisarskiego jest bardzo skrajna. Jedni kochają styl Hołowni,
a drudzy nie zostawiają na nim suchej nitki. Po skończonej lekturze, doskonale
rozumiem oba punkty widzenia. Okazuje się bowiem, że wszystko zależy od
intencji z jakimi siadamy do czytania. Jeśli zechcemy połknąć książkę „na raz”
to niewątpliwie oczaruje nas niesamowicie swojski sposób wypowiedzi, który
czasem jest lekko dosadny, ale wywołuje w odbiorcy poczucie bliskości z narratorem.
Zupełnie tak jakbyśmy rozmawiali z politykiem w naszym salonie przy kawie i
ciastkach. To, co mnie zaskoczyło już od pierwszych stron, to wrażenie, że ja
tej książki nie czytam, lecz ja jej słucham. Zupełnie jakby cały talent oratorski
– który były prezenter niewątpliwie posiada – dało się przenieść na papier w
skali 1:1. Problem zaczyna się w momencie, gdy zechcemy wypisać sobie jakiś
cytat, który wyjątkowo nam się spodobał. Nagle okazuje się, że wyizolowanie
jednego zdania w taki sposób, aby zachować jego właściwy sens, jest dość sporym
wyzwaniem. Tutaj zauważamy jak dużo w formie wypowiedzi Hołowni dygresji i błędów
stylistycznych. Nie ukrywam, iż za każdym razem, gdy natrafiałam na tego typu niedociągnięcie
uśmiechałam się w duchu, bo sama piszę w podobny sposób. Osobiście stoję, bowiem
na stanowisku, że czasem budowa jakiejś formy porozumienia na linii czytelnik-autor
jest dużo ważniejsze niż sztywna poprawność językowa, a tak jest właśnie w tym
przypadku.
Fabryka jutra. Jak postanowiłem
rzucić wszystko i uratować świat mojej córki to książka, która może podziałać
na czytelnika na wiele różnych sposobów. Dla wolontariuszy i członków powołanego
przez autora stowarzyszenia oraz ruchu społeczno-politycznego będzie to
niezapomniana podróż w przeszłość, której nierzadko byli częścią. Fanom autobiografii
i prozy faktograficznej ta książka przyniesie osobistą perspektywę kogoś, kto
wchodzi w nowy etap życia w czasach pandemii, która na trwałe zmienia nasze
postrzeganie bliskości oraz budowania relacji z drugim człowiekiem. W końcu
tym, którzy sięgną po tę publikację, by poznać poglądy polityczne Szymona Hołowni,
te 272 strony powinny dać odpowiedź na pytanie, czy warto im zaufać. Na pewno
wśród tej grupy znajdą się i tacy, dla których zderzenie z centrowymi poglądami
autora będzie dopiero pierwszym krokiem do odkrycia swojego światopoglądu,
który może być diametralnie różny od tego, którego opis znajdziemy na kartach Fabryki
jutra. Niezależnie jednak od tego, czy ostatecznie będziemy zwolennikami Polski
2050 Szymona Hołowni, PiS-u, Platformy, czy jakiegokolwiek innego ugrupowania,
po tej lekturze powinna zostać w nas myśl, że mamy realny wpływ na to, co
dzieje się w naszym kraju. Warto, więc gdy przyjdzie pora wyboru, zamiast po raz
kolejny siedzieć przed telewizorem i kląć na decyzję innych, samemu wziąć
sprawy w swoje ręce i zagłosować wedle naszych przekonań.
[1] Sz. HOŁOWNIA, Fabryka jutra.
Jak postanowiłem rzucić wszystko i uratować świat mojej córki, Wydawnictwo
Znak, Kraków 2020, ss.8-9.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.