Autor: Helena Kowalik
Tytuł: „Miłość, zbrodnia, kara"
Wydawnictwo: Muza
ISBN: 978-83-28702-10-3
Liczba stron: 416
|
O książkach Heleny
Kowalik dowiedziałam się dopiero kilka tygodni temu. Całkowitym przypadkiem,
podczas przeglądania opinii na jednym z portali czytelniczych, natrafiłam na
wzmiankę o wydanej kilka lat temu książce Warszawa kryminalna. Sam zamysł ukazania
spraw sądowych z przeszłości reporterskim okiem wydał mi się czymś fascynującym
i godnym uwagi. Równocześnie zdałam sobie sprawę jak mało jest podobnych
pozycji na polskim rynku wydawniczym. Wówczas jednak jeszcze nie wiedziałam, że
dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza będę mogła opowiedzieć Wam o
najnowszej publikacji wspomnianej wcześniej autorki, czyli Miłości, zbrodni
karze.
Zacznę,
jak na mnie nietypowo – bo od pierwszego wrażenia. Zwykle widok okładki nie
jest dla mnie wartością decydującą w doborze lektury i tak też było tym razem.
Jednak zaraz po rozpakowaniu przesyłki przeżyłam miłą niespodziankę. Otóż
niemal wszystkie elementy widoczne na okładce (kajdanki i krople krwi) są
wypukłe i wyczuwalne pod palcami, co może wywołać chwilowe uczucie niepokoju u
wrażliwych czytelników. Należy jednak o taki rodzaj wydruku szczególnie dbać,
gdyż obwoluta przy dłuższym używaniu jest podatna na rozwarstwienie. Wewnątrz
zadbano o piękny przejrzysty druk, oraz takie oznaczenia, by czytelnik mógł
szybko znaleźć konkretny rozdział.
Jeśli
chodzi o treść, to niezwykle trudno o niej opowiedzieć bez podawania wielu
szczegółów. Publikacja zawiera opisy kilkudziesięciu procesów sądowych. Nie są
to jednak jedynie skróty z przebiegu konkretnych spraw. W każdej z przytaczanych
historii można dostrzec elementy przynajmniej jednego z trzech gatunków
literackich.
Po pierwsze: REPORTAŻ
Podtytuł
książki brzmi Reportaże z sali sądowej i doskonale obrazuje istotę
publikacji. Helena Kowalik przestudiowała tony akt, aby obiektywnie przedstawić
każdą z nich. Najczęściej są to historie, które przeszły przez wszystkie
instancje – od sądów rejonowych po Sąd Najwyższy. Autorka mogła gruntownie
zbadać punkt widzenia zarówno sprawców, jak również bliskich ofiar. Co ciekawe,
choć odbiorca ma wrażenie, że czyta oryginalne akta, publicystka potrafi w
odpowiednim momencie wtrącić kilka słów osobistego komentarza, co sprawia, że
książka jest zrozumiała zarówno dla znawców prawa karnego, jak również dla
tych, którzy nie wiedzą o nim zbyt wiele.
Po drugie: THRILLER PSYCHOLOGICZNY
Trudno
przejść obojętnie obok bezmiaru okrucieństwa ukazanego w Miłości, zbrodni i
karze. Są tu przecież prawdziwe relacje napadów, kradzieży, gwałtów,
przemocy domowej i morderstw, które przerażają niczym powieści Stephena Kinga.
Jedyną różnicą jest fakt, iż czytelnik ma świadomość, że opisywane wydarzenia
nie są fikcją. Autorka pomija jednak choćby nieszczęśliwe wypadki, by pokazać
zło zamierzone, bądź wynikające z długotrwałego poniżania drugiego człowieka.
Wszak wiadomo, że miłość od nienawiści dzieli czasem tylko krok… W książce
znajdziemy wstrząsające historie, przekraczające wszelkie wyobrażenia. Któż z
nas nie słyszał o głośnej sprawie „Aniołków księdza Jacka” czy pewnym wybitnym
lekarzu oskarżonym o to, iż molestował swoich małoletnich pacjentów?
Nie
sposób zrozumieć motywów sprawcy, który bez skrupułów znęcał się nad rodziną.
Dla przykładu wspomnijmy choćby zachowanie pewnego „ojca”, niewidzącego nic
zdrożnego w tym, że wysyłał własne dzieci do lasu w środku nocy, a następnie
kazał im samotnie wracać do domu. Wstrząsające są również opisane przestępstwa
dokonywane przez nastolatków, niemających żadnych hamulców moralnych. Nie
wszystkie wydarzenia są jednak tak jednoznaczne w obiektywnej ocenie.
W
książce znajduje się historia mężczyzny, który przez kilkanaście lat był
gnębiony przez własną żonę, co skończyło się całkiem niespodziewaną tragedią.
Widać stąd, że nie zawsze od razu wiadomo, kto jest sprawcą, a kto
poszkodowanym. Pewna kobieta bez mrugnięcia okiem opowiadała w telewizji
śniadaniowej o swoim mężu-sadyście, podczas gdy całe jej otoczenie doskonale
wiedziało o tym, że był to jeden z elementów walki o majątek. Sam pomawiany
wstydził się przyznać, że przez całe swoje małżeństwo utrzymywał swoją ukochaną,
a gdy ta uznała, iż ma już wszystko, zażądała rozwodu z orzeczeniem o winie
partnera. Dopiero po przeczytaniu publikacji Heleny Kowalik można zdać sobie
sprawę, jak trudnym zadaniem dla składu sędziowskiego jest postawienie
sprawiedliwego wyroku.
Po trzecie KRYMINAŁ
Miłość,
zbrodnia, kara prawie wcale nie przypomina choćby skandynawskich kryminałów,
do jakich zdążyliśmy się przyzwyczaić. Niewielu sprawców potrafi skutecznie
wywieść w pole organy ścigania, gdyż większość zbrodni rozgrywa się według pewnego
schematu. Wyjątkiem od tej reguły są jednak działania recydywistów oraz osób o
wysokim stopniu inteligencji. Stali bywalcy zakładów karnych doskonale wiedzą,
gdzie znajdują się słabe punkty systemu orzekania. To oni zostawiają grypsy,
choćby w więziennych bibliotekach, aby ustalić wspólny front ze współsprawcami
znajdującymi w innej części budynku. Im również zawdzięczamy łzawe listy, które
są pisane ze świadomością, iż i tak finalnie trafią one na biurko prokuratora
prowadzącego.
W
tym miejscu trudno nie wspomnieć o sprawie, która jakiś czas temu była na
ustach wszystkich. Matce sześciomiesięcznej Madzi z Sosnowca współczuła niemal
cała Polska. Tymczasem kobieta prawie od początku była na liście podejrzanych o
zabójstwo. Dlaczego? Zainteresowanych zapraszam do przeczytana książki. Powiem
tylko tyle, że kluczem okazały się nowoczesne techniki operacyjne i spryt
policjantów.
Żeby
jednak nie było tak jednostronnie autorka wspomina między wierszami o słabości
systemu sądowego. Robi to przez przytaczanie procesów, które z pewnych względów
możemy uznać za przełomowe, jak choćby jeden z pierwszych wyroków, dotyczących
stalkingu, wielowątkowa sprawa mafii wołomińskiej czy uniewinnienie mężczyzny,
który przez kilkanaście lat próbował dowieść, iż nie jest gwałcicielem.
Podsumowując, Miłość, zbrodnia, kara Heleny Kowalik to znakomity zbiór reportaży
kryminalnych, opisujących najgłośniejsze procesy ostatnich 25 lat, które odarte
z medialnej otoczki, stają się prawdziwymi symbolami bestialstwa. Pomimo tego,
iż o wielu z nich można było usłyszeć już wcześniej w telewizji, radiu czy
prasie, czytelnik poznaje je pod zupełnie nowym, unikalnym kątem, co jest
największym atutem tej publikacji. Fanom trudnych zagadek polecam natomiast
zastanowić się dwa razy przed sięgnięciem po tę lekturę.
***
Pierwotnie tekst ukazał się na portalu Z kamerą wśród książek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.