Pisząc pierwsze słowa tego tekstu,
trudno mi się oprzeć wrażeniu, że gdyby nie bohater biografii, którą chcę wam
polecić, mój i wasz świat byłby zupełnie inny. Czyż w dzisiejszych czasach
można sobie wyobrazić życie bez laptopów, smartfonów czy tabletów? Tymczasem
jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia nikt nie przypuszczał, iż
komputer może stać się urządzeniem prostym i używanym przez miliony ludzi na
całym świecie. Potężne maszyny, mające wykonać ściśle określone zadania, zajmowały
wówczas wielkie pokoje oraz wymagały co najmniej kilkuosobowego,
wykwalifikowanego personelu. Już wkrótce miało się jednak okazać, jaką siłę ma
rozwijająca się Dolina Krzemowa. Miały tam swoje siedziby tak legendarne
korporacje, jak Hewlett Packard czy Atari. To właśnie w tej ostatniej firmie
stawiał pierwsze kroki człowiek, który miał zrewolucjonizować świat
informatyki.
Steve
Jobs urodził się 24 lutego 1955 w San Francisco. Był synem Abdula Fattaha
Jandali oraz Joanne Carole Schieble, która postanowiła oddać syna do adopcji
tuż po porodzie. Nowymi rodzicami porzuconego chłopca stali się Paul i Clara
Jobsowie. Biologiczna matka, gdy dowiedziała się, iż kandydaci na opiekunów
pochodzą z robotniczej klasy średniej, wymogła na nich obietnicę wysłania dziecka
na studia. W związku z przyrzeczeniem, kilka lat później małżeństwo wraz z
dwójką dorastających pociech przeniosło się Los Altos. Przyszły wizjoner
przejawiał ponadprzeciętną inteligencję i wręcz nieznośny temperament, co nie
raz odbiło się na jego karierze. Pierwszy przejaw indywidualizmu zauważamy już
w momencie rozpoczęcia przez chłopaka studiów, z których zrezygnował po
pierwszym semestrze. Uznał, że lepiej jest skupić się na rzeczach naprawdę
interesujących, więc uczęszczał wyłącznie na wykłady, jakie wydały mu się
przydatne.
Apple I – pierwsze urządzenie Steve’a Jobsa i Steve’a Wozniaka (fot. rebelpilot) |
Tutaj
warto wspomnieć o pewnym szczególe, który spowodował, że firma z logiem
słynnego nadgryzionego jabłuszka miała ogromny żal do Microsoftu. Jobs na
początku działalności swojego przedsiębiorstwa odbył wizytę w fabryce Xerox
PARC. Poznał tam pierwszy, bardzo ubogi graficzny system operacyjny, oparty nie
na skomplikowanych komendach, a intuicyjnej pracy z myszką i klawiaturą. To
ciekawe rozwiązanie idealnie wpasowało się w koncepcję młodego przedsiębiorcy.
Apple zastosował tę nowinkę w swoim komputerze o nazwie Lisa, który okazał się
niewypałem, lecz jego grafika zrobiła niesamowite wrażenie na krytykach. Kilka
lat później, Microsoft wypuścił na rynek Windowsa, opartego na zbliżonych
funkcjach. Stało się to początkiem wieloletniego procesu o naruszenie praw
intelektualnych.
Droga
Steve’a Jobsa jest nie tylko fascynującą historią o powstaniu IPhone’ów i
iPodów, ale także próbą odpowiedzi na pytanie czy założyciel Apple’a był takim
arogantem, jak przedstawiały go media. Wystarczy wspomnieć, że Steve musiał
opuścić na pewien czas przedsiębiorstwo, które sam założył. Byli
współpracownicy wspominają, że bywał niezwykle grubiański wobec osób z
najbliższego otoczenia. O jego impulsywności krążyły legendy, lecz równocześnie
potrafił skupić wokół najlepszych ludzi i pobudzać ich ponadprzeciętną
kreatywność. Sekretem Jobsa było prawdopodobnie niezachwiane dążenie do
niedościgłego ideału piękna, prostoty oraz użyteczności. Często miał pomysły,
które w aspekcie technicznym mogły być wykonane dopiero za kilka, bądź
kilkanaście lat.
Plakat filmu Toy Story (1995) |
Przykładem
może być nabycie firmy Pixar od Lucasfilm w 1986 roku. Kupno niepozornego
działu animacji 3D, odpowiedzialnego wcześniej m.in. za efekty specjalne w
„Gwiezdnych Wojnach”, wydawało się szczytem fanaberii niedojrzałego biznesmena,
chcącego osiągnąć sukces nie tylko w nowo powstałej firmie NEXT. Kilku
niedocenionych grafików, animatorów i reżyserów bajek nie mogło wyobrazić sobie
lepszego zrządzenia losu. Nowy szef nie szczędził pieniędzy i wiary w swój
zespół. Efekt finalny okazał się fenomenalny. Animacja „Toy Story” weszła do
kanonu i sprawiła, że Apple ponownie zaufał Jobsowi, co w przyszłości miało
okazać się jedną z najowocniejszych decyzji w historii Dolinie Krzemowej.
Niniejsza
biografia prowadzi czytelnika przez świat tajników informatyki, budowanej przez
dwóch silnych innowatorów, stąd według mnie, jednym z najciekawszych rozdziałów
jest bezpośrednie porównaniem Steve’a Jobsa z Billem Gatesem. Obaj panowie byli
w tym samym wieku, ale mieli kompletnie inne podejście do odbiorców swoich
produktów. Podczas, gdy Apple dbał o marketing, piękne wzornictwo oraz
przywiązanie klientów, Microsoft głównie skupiał się na rozwiązaniach dla
biznesu, niemających osobistego charakteru.
Tym,
co zdecydowanie wyróżnia tę publikację wśród innych pozycji o twórcy Maców, to
niezwykłe zgłębienie psychiki bohatera. Schlender nie opiera swoich sądów na
popularnym wizerunku chama, ale stara się pokazać również ciepłą stronę jego
osobowości. Ten aspekt jest często pomijany w innych opracowaniach. Autor
pokazuje, że człowiek ma zarówno dobre, jak również złe strony. Podziwiam
również fakt, że ta biografia nie ma w sobie nic z tabloidów, uwielbiających
pastwić się nad grzeszkami sław. W tej książce nie odnajdziemy wielu stron o
tym, dlaczego przez wiele lat Jobs nie przyznawał do ojcostwa, czy dogłębnych
analiz jego choroby nowotworowej. Zamiast tego poznajemy życie inteligentnego
mężczyzny, który bez przerwy musiał mierzyć się ze swoimi wadami.
Droga
Steve’a Jobsa należy do świetnie zapowiadającej się serii Innowatorzy
wydawnictwa Insignis, mającej przybliżyć czytelnikom życiorysy legend branży
technologicznej. Jeśli choć część z zaproponowanych tytułów jest tak
fascynująca, jak opisywana tutaj pozycja, to już nie mogę doczekać się jej
kolejnych odsłon.
Pierwotnie tekst ukazał się na portalu Z kamerą wśród książek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.