Ads 468x60px

środa, 18 lutego 2015

Mitch Albom - Zaklinacz czasu

Autor:  Mitch Albom
Tytuł: „Zaklinacz czasu"
Tytuł oryginału: The Time Keeper
Tłumaczenie:  Nina Dzierżawska
Wydawnictwo: Znak literanova
ISBN: 978-83-24024-79-7
Data wydania: 13 stycznia 2014
Liczba stron: 288
Strona autora: http://mitchalbom.com
Możecie mi powiedzieć, która jest teraz godzina? Zastanawiam się ilu z was po przeczytaniu pierwszego zdania tego tekstu, odruchowo spojrzało na zegarek. W dzisiejszych czasach przecież trudno wyobrazić sobie moment bez liczenia sekund, minut, godzin, lat i dekad. W końcu bez tego zapanowałby chaos, prawda? Tymczasem kiedyś wschody i zachody słońca odmierzały życie, a moment ich występowania był wielką zagadką. To, że dziś żyjemy w totalnym pośpiechu zawdzięczamy Chińczykom, którzy stworzyli pierwszy bardzo prymitywny zegar ok. 4000-3500r.p.n.e. Zasada działania gnomonu była bardzo prosta. W miejscach publicznych ustawiano słupy bądź pręty, a rzucany cień pokazywał orientacyjnie upływ czasu. Jednak wystarczył tylko brak słońca, by cały ten mechanizm nie działał. Egipcjanie na gruncie tego pomysłu stworzyli zegar gwiazdowy. Starożytni nie mieli świadomości znaczenia pór roku na długość dnia, stąd potrzebny był jakiś inny sposób, by pomiar był dokładniejszy. Pojawiły się zegary wodne. Naczynie podzielone na dwie komory zawierało w swej górnej części pojemnik z wodą na dnie, którego wyżłobiony był niewielki otwór, przez który ciecz przedostawała się niżej. Niestety, wadą takiego czasomierza stała się nierównomierna szybkość przedostawania się kropel w dół. Im większa ilość substancji była w pojemniku, tym płynący strumień był szybszy. Problem rozwiązało zastąpienie wody piaskiem, w wyniku, czego powstały klepsydry. Ne tylko jeden z żywiołów był miernikiem mijających chwil. Kolejną ciekawą, acz niebezpieczną techniką była świeca z podziałką, która była nazywana zegarem ogniowym. Dopiero XiV wiek przyniósł pierwsze urządzenia mechaniczne zbliżone wyglądem i funkcją do współczesnych zegarów. Wynalezienie tylu przemyślnych wynalazków nie rozwiało wszystkich pytań, stawianych przez człowieka. Nikt z nas przecież nie wie, ile chwil jest nam dane, a też niewielu racjonalnie wykorzystuje minuty, które zwykle przeciekają przez palce. Przychodzi jednak zdarzenie zmieniające nasze postrzeganie upływającego życia. Mitch Albom wyszedł właśnie z tego założenia, tworząc na pozór banalną historię, gdzie splatają się losy trojga zupełnie obcych sobie osób, złączonych potrzebą wpłynięcia na długość czyjegoś istnienia. Ale czy takie marzenia mogą pozostać bezkarne?

Jeden z zachowanych gnomonów
Dor, Alli i Nain byli najlepszymi przyjaciółmi. Gdy zbliżał się zachód słońca wspólnie wspinali się na wzgórze, by podziwiać magiczne widowisko natury. Żadne z nich nie miało zegarka, ale nie były im potrzebne, bo wszystko zależało od woli niebios. Dor jednak zaczął wszystko liczyć, wykrawając znaki w drewnie, gdyż wyczekiwał kolejnej wędrówki na szczyt. Po latach nie porzucił tego zwyczaju i co wieczór ze swoją żoną Alli witali w ten sposób zapadający mrok. Naina jednak z nimi nie było, bo został królem i zapragnął być panem nieba i ziemi. Budował olbrzymią wieżę, która miała sięgać chmur, a gdy jego przyjaciel nie zgodził się być jego niewolnikiem, bezceremonialnie kazał mu opuścić teren miasta. Był to początek kłopotów starożytnego matematyka, który stracił wszystko, co kochał, a pragnienie zatrzymania czasu stało się jego przekleństwem.
Współczesność. Do nastolatki Sary Lemon zdaje się właśnie uśmiechać los. Dziewczynie o lekkiej nadwadze, którą zawsze wyśmiewano, a ojciec porzucił odchodząc do swej kochanki, właśnie wybiera się na randkę z najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Ethan to spełnienie marzeń każdej szarej myszki, a ją dzielą już tylko minuty od udanego wieczoru. Czyż to nie wspaniałe? Niestety, jeden sms, zmienia wszystko. Sarah jest zmuszona odłożyć spotkanie o tydzień. Siedemnastolatka po pewnym czasie postanawia podarować obiektowi swoich westchnień wyjątkowy prezent, przypominający wspólne chwile. Czy jednak nie jest to jedynie sympatia z jednej strony, mająca doprowadzić do poniżenia szkolnej ofiary losu? Co zrobi uczennica, gdy przeczyta o sobie niewybredne komentarze?
Na całkiem innym biegunie żyje Victor Delamonte. Ten przeszło siedemdziesięcioletni biznesman jest rekinem sukcesu. Dojście do trzynastego miejsca listy najbogatszych chłopaka wychowanego jedynie przez ubogą matkę, zdaje się być dowodem amerykańskiego snu. Faktem jest, że mężczyzna ma wielkie wyczucie w sprawach finansowych, co skutkuje wciąż rosnącą fortuną. Kiedy poznajemy go na kartach powieści, właśnie dzieje się coś, na co Victor nie ma wpływu. Onkolog nie pozostawia złudzeń. Raka wątroby wykryto zbyt późno, aby zastosować skuteczne leczenie. Żona miliardera jest załamana, ale dla samego chorego jest to motyw do działania. Wszak pieniądze mogą wszystko, a nauka idzie do przodu, więc idealnym rozwiązaniem jest pozwolić się zamrozić, by za sto lub dwieście lat, kiedy przypuszczalnie nikt już nie będzie cierpiał na nowotwory, dzięki skutecznemu leczeniu powrócić do żywych. Trzeba tylko wszystko odpowiednio uzgodnić z prawnikami i zadbać, by małżonka pozostała w niewiedzy. Grace jest katoliczką i z pewnością nie zgodziłaby się, aby Victor w ten sposób oszukał śmierć.
Peter Bruegel - Wieża Babel (1563)
Z wielkim sceptycyzmem, a może również ze skrywaną niechęcią, sięgnęłam po „Zaklinacza czasu”. Szczerze mówiąc, gdy zobaczyłam na okładce słowa, że to pozycja dla wszystkich fanów „Alchemika”, byłam pełna niepokoju. Przede wszystkim nie jestem zwolenniczką tego typu porównań, bo rodzi się we mnie irracjonalne przekonanie, iż wydawca nie wierzy w chwytliwość tytułu i robi wszystko dla podwyższenia efektów sprzedaży. W ośmiu na dziesięć przypadków oznacza to gniot. Po otwarciu książki Alboma trudno oprzeć się wrażeniu, że „Zaklinacz czasu” to świetna propozycja dla wszystkich zabieganych czytelników. Sprzyjają temu krótkie rozdziały, które podzielone są na niewielkie fragmenty (czasem pogrubione), pozwalające odnaleźć akapit, którego w danej chwili szukamy. W pewnej chwili staje się jasne, że za prostą formą przekazu, kryje się coś więcej. Tutaj warto przywołać historię wieży Babel, którą opisano w Biblii. Księga Rodzaju mówi o tym, że ludzie zbudowali budowlę mającą sięgać chmur, za co zostali ukarani pomieszaniem języków. Amerykański twórca wykorzystał tą opowieść nieco inaczej, co pozwoliło pokazać Dora, jako osobę łączącą losy dwojga kontrastowych bohaterów. Został także przywołany obraz Ojca Czasu, mającego ze sobą klepsydrę upływających chwil.
Bardzo trudno jest jednoznacznie ocenić ten tytuł, gdyż prawdziwe przesłanie wydaje się być drugim dnem. Powierzchowne spojrzenie na tę powieść, ukazuje bardzo specyficzną fabułę, być może schematyczną, ale skłaniającą do refleksji. Można odnieść wrażenie, że autor celowo spłaszcza, niektóre wątki, by odbiorca poszukał sensu głębiej. Pojawiający się aspekt klątwy milenijnej podkreśla upływ czasu, a cyberprzemoc to tylko czynnik skłaniający do ostatecznych rozwiązań. Dla mnie „Zaklinacz czasu” stał się nie tylko wielką kopalnią cytatów, ale również dowodem, iż czasem nie fabuła, a filozoficzny przekaz staje się ważniejszy. To jedna z tych książek, które albo się kocha albo nienawidzi. Dla mnie z pewnością był to rodzaj nowego spojrzenia na treść, które w pewien sposób mnie zauroczyło, a równocześnie pozostawiło pewną dozę niepewności czy wysoka ocena, jaką wystawiłam tej powieści, to wynik naprawdę wyjątkowego przesłania, a może tylko chwilowego zauroczenia.

***
Tekst powstał w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki realizowanego przez Gminną Bibliotekę Publiczną we Frysztaku.

Opinia bierze udział w wyzwaniu bibliotecznym

16 komentarzy:

  1. Piękna i wartościowa recenzja. Dzięki niej poszerzyłem swoją wiedzę odnośnie zegarów i czasu, a poza tym naprawdę chętnie przeczytam polecaną książkę. Jestem Twoim fanem :)
    Wojtek D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze nieco szerzej staram się patrzeć na książki, o których piszę, Często jest to doskonała okazja do poszerzenia swojej wiedzy. Tym razem pochłonęła mnie historia zegarów. Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Wojtkiem. Pięknie napisałaś o tej książce. I faktycznie, na początku spojrzałam na zegarek. ;)

      Usuń
    3. Taka mała siła autosugestii. Chyba też spojrzałabym na zegarek.

      Usuń
  2. Czytałam, jak dla mnie świetna książka! Chętnie sięgnę po kolejne dzieła tego autora, podoba mi się jego podejście do świata i pogląd filozoficzny, ciekawie opisane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście pogląd filozoficzny jest bardzo ciekawy.

      Usuń
  3. Kolejna intrygująca książka na DKK! Aniu zazdroszczę Ci organizacji klubiku, bo u nas jakoś się to wszystko nie klei. Nawet odechciało mi się chodzić na te spotkania, choć wszystkich ludzi z DKK bardzo lubię i w sumie chodzę tam dla nich, a nie dla książek.
    A recenzja jak zawsze świetna! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać, że chyba mam szczęście. Życzę Ci, by jednak jakoś się skleiło w Twoim DKK. Warto zawsze pamiętać, że te spotkania to nie tylko książki, ale również ludzie. Zdarza mi się czasem, że chciałabym skrzyknąć na takie spotkanie wszystkich najbliższych mi blogerów, ale niestety dzieli nas zbyt wielka odległość, choć tak się dziwnie składa, iż są to sąsiednie województwa. A co do konkretnych tytułów to w końcu pewnie trafię na książkę, która mi się nie spodoba.

      Usuń
  4. Na tą książkę poluję i nie mogę jej znaleść

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście czasem nawet długo szukana książka w końcu do nas trafia i to w całkiem nieoczekiwany sposób, więc warto nie tracić nadziei i szukać.

      Usuń
  5. Nie sądziłam, że historia zegarów może być tak fascynująca. O książce już słyszałam i również chcę się nią zachwycić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę polecam, a historia zegarów, rzeczywiście okazała się ciekawsza niż początkowo myślałam.

      Usuń
  6. Dużo słyszałem o tej powieści, ale jakoś nie dane było mi przeczytać. Warto to zmienić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami po prostu inne książki zaprzątają naszą uwagę, niemniej wartododać ten tytuł do przyszłej listy czytelniczej.

      Usuń
  7. Porównanie do "Alchemika" mnie też by zniechęciło. A co do samej książki, to opinie są tak różne, że nie potrafię ocenić, czy by mi się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie jesteś osamotniona w tym względzie :)

      Usuń

Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.