Autor: Mitch Albom
Tytuł: „Zaklinacz czasu" Tytuł oryginału: The Time Keeper Tłumaczenie: Nina Dzierżawska Wydawnictwo: Znak literanova ISBN: 978-83-24024-79-7
Data wydania: 13 stycznia 2014
Liczba stron: 288
Strona autora: http://mitchalbom.com |
Możecie mi powiedzieć, która jest teraz godzina? Zastanawiam
się ilu z was po przeczytaniu pierwszego zdania tego tekstu, odruchowo
spojrzało na zegarek. W dzisiejszych czasach przecież trudno wyobrazić sobie
moment bez liczenia sekund, minut, godzin, lat i dekad. W końcu bez tego
zapanowałby chaos, prawda? Tymczasem kiedyś wschody i zachody słońca odmierzały
życie, a moment ich występowania był wielką zagadką. To, że dziś żyjemy w
totalnym pośpiechu zawdzięczamy Chińczykom, którzy stworzyli pierwszy bardzo
prymitywny zegar ok. 4000-3500r.p.n.e. Zasada działania gnomonu była bardzo
prosta. W miejscach publicznych ustawiano słupy bądź pręty, a rzucany cień
pokazywał orientacyjnie upływ czasu. Jednak wystarczył tylko brak słońca, by cały
ten mechanizm nie działał. Egipcjanie na gruncie tego pomysłu stworzyli zegar
gwiazdowy. Starożytni nie mieli świadomości znaczenia pór roku na długość dnia,
stąd potrzebny był jakiś inny sposób, by pomiar był dokładniejszy. Pojawiły się
zegary wodne. Naczynie podzielone na dwie komory zawierało w swej górnej części
pojemnik z wodą na dnie, którego wyżłobiony był niewielki otwór, przez który
ciecz przedostawała się niżej. Niestety, wadą takiego czasomierza stała się
nierównomierna szybkość przedostawania się kropel w dół. Im większa ilość
substancji była w pojemniku, tym płynący strumień był szybszy. Problem
rozwiązało zastąpienie wody piaskiem, w wyniku, czego powstały klepsydry. Ne
tylko jeden z żywiołów był miernikiem mijających chwil. Kolejną ciekawą, acz
niebezpieczną techniką była świeca z podziałką, która była nazywana zegarem
ogniowym. Dopiero XiV wiek przyniósł pierwsze urządzenia mechaniczne zbliżone
wyglądem i funkcją do współczesnych zegarów. Wynalezienie tylu przemyślnych
wynalazków nie rozwiało wszystkich pytań, stawianych przez człowieka. Nikt z
nas przecież nie wie, ile chwil jest nam dane, a też niewielu racjonalnie
wykorzystuje minuty, które zwykle przeciekają przez palce. Przychodzi jednak
zdarzenie zmieniające nasze postrzeganie upływającego życia. Mitch Albom wyszedł
właśnie z tego założenia, tworząc na pozór banalną historię, gdzie splatają się
losy trojga zupełnie obcych sobie osób, złączonych potrzebą wpłynięcia na
długość czyjegoś istnienia. Ale czy takie marzenia mogą pozostać bezkarne?
Jeden z zachowanych gnomonów |
Dor, Alli i Nain byli najlepszymi przyjaciółmi. Gdy zbliżał
się zachód słońca wspólnie wspinali się na wzgórze, by podziwiać magiczne
widowisko natury. Żadne z nich nie miało zegarka, ale nie były im potrzebne, bo
wszystko zależało od woli niebios. Dor jednak zaczął wszystko liczyć,
wykrawając znaki w drewnie, gdyż wyczekiwał kolejnej wędrówki na szczyt. Po
latach nie porzucił tego zwyczaju i co wieczór ze swoją żoną Alli witali w ten
sposób zapadający mrok. Naina jednak z nimi nie było, bo został królem i
zapragnął być panem nieba i ziemi. Budował olbrzymią wieżę, która miała sięgać
chmur, a gdy jego przyjaciel nie zgodził się być jego niewolnikiem,
bezceremonialnie kazał mu opuścić teren miasta. Był to początek kłopotów
starożytnego matematyka, który stracił wszystko, co kochał, a pragnienie
zatrzymania czasu stało się jego przekleństwem.
Współczesność. Do nastolatki Sary Lemon zdaje się właśnie
uśmiechać los. Dziewczynie o lekkiej nadwadze, którą zawsze wyśmiewano, a
ojciec porzucił odchodząc do swej kochanki, właśnie wybiera się na randkę z
najprzystojniejszym chłopakiem w szkole. Ethan to spełnienie marzeń każdej
szarej myszki, a ją dzielą już tylko minuty od udanego wieczoru. Czyż to nie
wspaniałe? Niestety, jeden sms, zmienia wszystko. Sarah jest zmuszona odłożyć
spotkanie o tydzień. Siedemnastolatka po pewnym czasie postanawia podarować
obiektowi swoich westchnień wyjątkowy prezent, przypominający wspólne chwile.
Czy jednak nie jest to jedynie sympatia z jednej strony, mająca doprowadzić do
poniżenia szkolnej ofiary losu? Co zrobi uczennica, gdy przeczyta o sobie
niewybredne komentarze?
Na całkiem innym biegunie żyje Victor Delamonte. Ten
przeszło siedemdziesięcioletni biznesman jest rekinem sukcesu. Dojście do
trzynastego miejsca listy najbogatszych chłopaka wychowanego jedynie przez
ubogą matkę, zdaje się być dowodem amerykańskiego snu. Faktem jest, że
mężczyzna ma wielkie wyczucie w sprawach finansowych, co skutkuje wciąż rosnącą
fortuną. Kiedy poznajemy go na kartach powieści, właśnie dzieje się coś, na co
Victor nie ma wpływu. Onkolog nie pozostawia złudzeń. Raka wątroby wykryto zbyt
późno, aby zastosować skuteczne leczenie. Żona miliardera jest załamana, ale
dla samego chorego jest to motyw do działania. Wszak pieniądze mogą wszystko, a
nauka idzie do przodu, więc idealnym rozwiązaniem jest pozwolić się zamrozić,
by za sto lub dwieście lat, kiedy przypuszczalnie nikt już nie będzie cierpiał
na nowotwory, dzięki skutecznemu leczeniu powrócić do żywych. Trzeba tylko
wszystko odpowiednio uzgodnić z prawnikami i zadbać, by małżonka pozostała w
niewiedzy. Grace jest katoliczką i z pewnością nie zgodziłaby się, aby Victor w
ten sposób oszukał śmierć.
Peter Bruegel - Wieża Babel (1563) |
Z wielkim sceptycyzmem, a może również ze skrywaną niechęcią,
sięgnęłam po „Zaklinacza czasu”. Szczerze mówiąc, gdy zobaczyłam na okładce
słowa, że to pozycja dla wszystkich fanów „Alchemika”, byłam pełna niepokoju.
Przede wszystkim nie jestem zwolenniczką tego typu porównań, bo rodzi się we
mnie irracjonalne przekonanie, iż wydawca nie wierzy w chwytliwość tytułu i robi
wszystko dla podwyższenia efektów sprzedaży. W ośmiu na dziesięć przypadków
oznacza to gniot. Po otwarciu książki Alboma trudno oprzeć się wrażeniu, że
„Zaklinacz czasu” to świetna propozycja dla wszystkich zabieganych czytelników.
Sprzyjają temu krótkie rozdziały, które podzielone są na niewielkie fragmenty
(czasem pogrubione), pozwalające odnaleźć akapit, którego w danej chwili
szukamy. W pewnej chwili staje się jasne, że za prostą formą przekazu, kryje
się coś więcej. Tutaj warto przywołać historię wieży Babel, którą opisano w
Biblii. Księga Rodzaju mówi o tym, że ludzie zbudowali budowlę mającą sięgać
chmur, za co zostali ukarani pomieszaniem języków. Amerykański twórca
wykorzystał tą opowieść nieco inaczej, co pozwoliło pokazać Dora, jako osobę
łączącą losy dwojga kontrastowych bohaterów. Został także przywołany obraz Ojca
Czasu, mającego ze sobą klepsydrę upływających chwil.
Bardzo trudno jest jednoznacznie ocenić ten tytuł, gdyż prawdziwe przesłanie wydaje się być drugim dnem. Powierzchowne spojrzenie na tę powieść, ukazuje bardzo specyficzną fabułę, być może schematyczną, ale skłaniającą do refleksji. Można odnieść wrażenie, że autor celowo spłaszcza, niektóre wątki, by odbiorca poszukał sensu głębiej. Pojawiający się aspekt klątwy milenijnej podkreśla upływ czasu, a cyberprzemoc to tylko czynnik skłaniający do ostatecznych rozwiązań. Dla mnie „Zaklinacz czasu” stał się nie tylko wielką kopalnią cytatów, ale również dowodem, iż czasem nie fabuła, a filozoficzny przekaz staje się ważniejszy. To jedna z tych książek, które albo się kocha albo nienawidzi. Dla mnie z pewnością był to rodzaj nowego spojrzenia na treść, które w pewien sposób mnie zauroczyło, a równocześnie pozostawiło pewną dozę niepewności czy wysoka ocena, jaką wystawiłam tej powieści, to wynik naprawdę wyjątkowego przesłania, a może tylko chwilowego zauroczenia.
***
Tekst powstał w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki realizowanego przez Gminną Bibliotekę Publiczną we Frysztaku.
Opinia bierze udział w wyzwaniu bibliotecznym.
Piękna i wartościowa recenzja. Dzięki niej poszerzyłem swoją wiedzę odnośnie zegarów i czasu, a poza tym naprawdę chętnie przeczytam polecaną książkę. Jestem Twoim fanem :)
OdpowiedzUsuńWojtek D.
Zawsze nieco szerzej staram się patrzeć na książki, o których piszę, Często jest to doskonała okazja do poszerzenia swojej wiedzy. Tym razem pochłonęła mnie historia zegarów. Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńZgadzam się z Wojtkiem. Pięknie napisałaś o tej książce. I faktycznie, na początku spojrzałam na zegarek. ;)
UsuńTaka mała siła autosugestii. Chyba też spojrzałabym na zegarek.
UsuńCzytałam, jak dla mnie świetna książka! Chętnie sięgnę po kolejne dzieła tego autora, podoba mi się jego podejście do świata i pogląd filozoficzny, ciekawie opisane.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście pogląd filozoficzny jest bardzo ciekawy.
UsuńKolejna intrygująca książka na DKK! Aniu zazdroszczę Ci organizacji klubiku, bo u nas jakoś się to wszystko nie klei. Nawet odechciało mi się chodzić na te spotkania, choć wszystkich ludzi z DKK bardzo lubię i w sumie chodzę tam dla nich, a nie dla książek.
OdpowiedzUsuńA recenzja jak zawsze świetna! :)
Widać, że chyba mam szczęście. Życzę Ci, by jednak jakoś się skleiło w Twoim DKK. Warto zawsze pamiętać, że te spotkania to nie tylko książki, ale również ludzie. Zdarza mi się czasem, że chciałabym skrzyknąć na takie spotkanie wszystkich najbliższych mi blogerów, ale niestety dzieli nas zbyt wielka odległość, choć tak się dziwnie składa, iż są to sąsiednie województwa. A co do konkretnych tytułów to w końcu pewnie trafię na książkę, która mi się nie spodoba.
UsuńNa tą książkę poluję i nie mogę jej znaleść
OdpowiedzUsuńNa szczęście czasem nawet długo szukana książka w końcu do nas trafia i to w całkiem nieoczekiwany sposób, więc warto nie tracić nadziei i szukać.
UsuńNie sądziłam, że historia zegarów może być tak fascynująca. O książce już słyszałam i również chcę się nią zachwycić.
OdpowiedzUsuńKsiążkę polecam, a historia zegarów, rzeczywiście okazała się ciekawsza niż początkowo myślałam.
UsuńDużo słyszałem o tej powieści, ale jakoś nie dane było mi przeczytać. Warto to zmienić ;)
OdpowiedzUsuńCzasami po prostu inne książki zaprzątają naszą uwagę, niemniej wartododać ten tytuł do przyszłej listy czytelniczej.
UsuńPorównanie do "Alchemika" mnie też by zniechęciło. A co do samej książki, to opinie są tak różne, że nie potrafię ocenić, czy by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie jesteś osamotniona w tym względzie :)
Usuń