Ads 468x60px

sobota, 25 stycznia 2014

Lucrezia Tresoldi, Lucia Bellaspiga i Pino Ciociola - A teraz idę na Maksa! 10 lat w śpiączce i powrót

Autorzy:  Lucrezia Tresoldi, Lucia Bellaspiga, Pino Ciociola
Tytuł: „ A teraz idę na Maksa! 10 lat w śpiączce i powrót" 
Tytuł oryginału:
E adesso vado al Max! Massimiliano
Tłumaczenie: 
Krystyna Kozak 
Wydawnictwo:
Jedność
ISBN:
9788376607528
Data wydania: 30 października 2013
Liczba stron: 272
Stan wegetatywny (zwany potocznie śpiączką) to stan, w którym osoba jest przytomna, ale pozbawiona świadomości. W praktyce oznacza to, że ktoś w pewien sposób odbiera bodźce z otoczenia, ale często jest to widoczne tylko po wykonaniu drobiazgowych badań np. rezonansem magnetycznym. Świat filmu zbudował nieco spłaszczony obraz tego schorzenia neurologicznego. Większość z nas myśli, że „przebudzenie” może nastąpić od tak i nie spowodować żadnych daleko idących konsekwencji. Tak naprawdę, by pacjent w pełni „wrócił” do rzeczywistości często potrzeba nie dni, ale tygodni, a nawet miesięcy. Na każdy sukces składa się praca wielu specjalistów. Ważne jest też wsparcie rodziny. Wydaje mi się, że zachowanie nadziei na wyzdrowienie kogoś bliskiego, jest czasem czynnikiem napędzającym działania innych. Książka, którą chcę przybliżyć, to prawdziwa historia odważnej kobiety wierzącej i walczącej o „powrót” do życia swojego syna, pomimo wielu trudności i często ograniczonego wsparcia instytucji powołanych do pomocy w takich sytuacjach. Jest to też poruszająca opowieść o sile mentalnej chłopaka, który poniekąd zaprzeczył nauce i zjednoczył wokół siebie grono niezwykłych przyjaciół, których motywuje do dziś.
Było lato 1991 roku. Dwudziestoletni Massimiliano Tresoldi wracał z wakacyjnego wypoczynku, którym był nieco rozczarowany. W tym czasie jego matka podświadomie wyczuwa zagrożenie, choć nie może wiedzieć, iż jej syn nie wróci do domu jak zwykle z uśmiechem na twarzy, opowiadając o beztroskich chwilach nad wodą. Wystarczy jeden telefon i głos w słuchawce, by spełniły się najgorsze obawy. Rodzina jedzie do szpitala, myśląc, iż to tylko zwykła formalność. Nie mogą uwierzyć, że Maks uległ ciężkiemu wypadkowi i jest na granicy życia i śmierci. „Przecież on jest wakacjach. To musi być ktoś inny” - powtarzają sobie w myślach. Fakty jednak temu przeczą. Zdruzgotana Lucrezia widzi swojego syna podpiętego do aparatury podtrzymującej jego oddech. Lekarze nie pozostawiają nawet cienia nadziei. Każą przygotować się na najgorsze. Każdy telefon budzi lęk. Mijają jednak godziny, potem dni, a młody Włoch wciąż żyje. Jego stan nadal jest krytyczny, a nowa diagnoza wcale nie pociesza – permanentny stan wegetatywny.
W matce rodzi się bunt. W pewnej chwili, tylko ona wierzy, że to nie koniec. Walczy z całych sił, by zapewnić chłopcu najlepsze warunki leczenia, zrażając do siebie niemałe grono lekarzy. Czara goryczy przelewa się, kiedy kobieta odkrywa, że jej syn zamiast rehabilitacji pobudzającej dostaje leki uspokajające. Podejmuje szaleńczą decyzję i żąda wypisania Massimiliano na własną prośbę, by opiekować się nim w domu.
Zaczynają się próby organizacji leczenia na „własną rękę”. Z wielkim trudem ostatecznie udaje się zebrać sporą grupę wolontariuszy i ludzi dobrego serca, którzy poświęcają swój czas, by pomóc Maksowi. Wszyscy starają się traktować „śpiącego” normalnie. Nie brak wśród tytanicznej pracy przyjacielskiego śmiechu kolegów i relacji z meczów ukochanej drużyny piłkarskiej AS Roma. Jednak powoli entuzjazm przygasa. Gdy Lucrezia nie ma już siły, nagle jej wysiłki zostają nagrodzone.
Książka składa z dwóch oddzielnych części. Pierwsza to bardzo intymny pamiętnik matki, która z rozbrajającą szczerością opisuje swoje wzloty i upadki w walce o życie najbliższej osoby. Poznajemy również samego Massimiliano – niezwykłego, pozytywnego wojownika, który nieustannie zaraża innych radością życia. Pozycję uzupełnia zestaw listów udowadniających, że historia Włocha miała wpływ na postrzeganie świata przez wielu młodych ludzi.
Narratorka, Lucia Bellaspiga i Pino Ciociola publikacją przedstawiają niejako katolicką odpowiedź na historię Eluany Englaro, której losy śledziła cała Italia, a także niemała część Europy. Dziewczyna po wypadku, który odniosła w 1992 roku, była w stanie wegetatywnym przez jedenaście lat. Na prośbę ojca, kobieta po miesiącach batalii sądowych i protestów wielu środowisk, przestała być sztucznie karmiona i w efekcie zmarła. To miało niemały wpływ na rodzinę Tresoldi, która będąc religijna nie akceptowała takiego wyboru. Może właśnie głęboka wiara sprawiła, że bliscy Maksa nie ustali w wysiłkach.
Książkę polecam wszystkim, a nie tylko młodym ludziom, jak głosi okładka. Mało wszak na polskim rynku wydawniczym tak budujących relacji osób, które pokonały chorobę lub nadal z nią walczą.

***
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Portalowi Sztukater.pl

  http://sztukater.pl/

6 komentarzy:

  1. To naprawdę podbudowująca historia. Podoba mi się podzielenie książki na dwie części.

    OdpowiedzUsuń
  2. A, słyszałam o tej książce i przypadku bohatera. Niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to słowo nasuwa się jako pierwsze :)

      Usuń
    2. Ja nie słyszałam, ale na tyle ciekawi, że czemu nie?? Pozdrawiam ciepło

      Usuń

Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.