Autor: Ewelina Kłoda
Tytuł: „Zapach wspomnień"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-77859-75-9
Data wydania: 4 lipca 2016
Liczba stron: 604
|
Nie jest łatwo opisać zwyczajną
rzeczywistość tak, aby zainteresować współczesnego czytelnika. Choć w pewnych
kręgach zwykło się uważać, że literatura obyczajowa jest mało ambitna, to każdy
z jej twórców prędzej czy później staje przed wyzwaniem jak opowiedzieć
wymyśloną historię tak, abyśmy poczuli, że opisywana sytuacja mogłaby dotknąć
również nas – oczywiście przy założeniu, że fikcja nagle stałaby się prawdą. I
tu pojawia się problem. Większość ludzi nie doświadcza jedynie spektakularnych
sukcesów i druzgocących porażek. Pochłania nas szara codzienność, która ma
często słodko-gorzki smak. Pełno w niej drobinek szczęścia i małych problemów, które
z biegiem czasu mogą zostać rozwiązane lub rozrosnąć się do niebagatelnych
rozmiarów. Aż chce się powiedzieć, że nie ma nic prostszego dla autora, jak
zainspirować się jednym z nich i opisać swoje przemyślenia przelewając je na
papier. Sęk w tym, że patrząc na wiele trudnych sytuacji z boku, nie
dostrzegamy ich prawdziwego ciężaru. Zestawiamy je z tym, co widoczne i mówimy,
że przecież mogło być gorzej. Tymczasem gdzieś obok nas ktoś mierzy się z
własnym dramatem lub (co równie częste) na własnej skórze doświadcza jego
długofalowych skutków. Właśnie takie niedostrzegalne na pierwszy rzut oka
kłopoty postanowiła opisać w ,Zapachu wspomnień Ewelina Kłoda.
Siedemnastoletnia Alicja przeprowadza się wraz
z rodzicami z Wadowic do Bielska-Białej. Dla rodziny Ciszewskich to poważny
krok. Gdy ich poznajemy jest właśnie pierwszy września i siedemnastolatka
wychodzi do swojego nowego liceum. Jej matka patrzy na wychodzącą córkę z mocno
skrywaną dumą, mimo że jeszcze pięć minut wcześniej zrobiła jej karczemną
awanturę za nieposprzątany pokój. Można powiedzieć, że w życiu Grażyny panuje
wszechobecna sterylność i to nie tylko jeśli spojrzymy na wygląd jej
mieszkania. Członkowie rodziny dziennikarki żyją trochę obok siebie mimo, iż
wszyscy troszczą się o siebie nawzajem. W relacjach Ciszewskich brakuje tego, co
zwykliśmy nazywać ciepłem domowego ogniska. Wydaje się, że każde okazanie
pozytywnych uczuć może zakończyć się zachwianiem wypracowanej równowagi.
Najgorzej z brakiem bliskości
radzi sobie Alicja, która obawia się, że nie odnajdzie się w nowym otoczeniu.
Na szczęście szybko okazuje się, że po drugiej stronie klatki schodowej mieszka
przesympatyczna staruszka, która zawsze jest gotowa ugościć dziewczynę i
poczęstować ją domowym ciastem. Ala nie wie jednak o tym, że pani Iwańska
dostrzegła w niej, coś znajomego. Ten element sprawi, że już niedługo nastolatka
będzie musiała nie tylko zmierzyć się z długo skrywaną traumą, ale także pomóc
komuś, kto od wielu miesięcy przechodzi to samo, co ona. Nim jednak Alicja dowie
się, co łączy ją z zamkniętym w sobie wnukiem starszej pani, pozna dwójkę
nowych przyjaciółek, których życie również nie jest łatwe.
Pierwsza z nich to Patrycja,
która pełni rolę obiektu szyderstw większości uczniów bielskiego liceum. A
wszystko przez kilka kilogramów nadwagi, które nie byłyby dla nastolatki zbyt
dużym problemem, gdyby nie fakt, że podkochuje się w najprzystojniejszym
chłopaku w szkole. Jednak nie dość, że Paweł zdaje się ją ignorować, to jeszcze
grupa jego kumpli wymyśliła dla niej przezwisko, które ewidentnie kojarzy się z
grubymi ludzikami z pewnej reklamy. Z biegiem dni, okaże się, że Pati podobnie
jak jej nowa miłość interesuje się filmami. Pytanie jednak brzmi, czy młody
człowiek będzie na tyle dojrzały, aby przyznać się do fascynacji swoją
rówieśniczką, czy raczej bezlitośnie zagra na jej uczuciach, dając swoim
kumplom powód do rozrywki.
Mogłoby się wydawać, że w tych
okolicznościach, Patrycja powinna znaleźć azyl wśród swoich bliskich. Patrząc
jednak na życie dziewczyny z boku, widzimy, że szkolne wyzwiska są zaledwie
przygrywką do tego, co słyszy, kiedy przekroczy próg własnego domu. Rodzina Stankiewiczów
od lat doświadcza przemocy, której główną ofiarą jest matka siedemnastolatki.
Musicie jednak wiedzieć, że ani Basia ani żadna z jej dwóch córek nigdy nie
zostały skrzywdzone fizycznie. Szymon stał się mistrzem innego sposobu
dręczenia, które pozostawia po sobie trwałe – choć niewidoczne - ślady. Barbara
od lat żyje pod wpływem ogromnej presji ze strony męża, który przy każdej
nadarzającej się okazji bez skrupułów miesza ją z błotem. Kobieta codziennie
słyszy, że bez Szymona, zapewniającego jej „dobry” byt, byłaby nikim. Basia
zaczyna w to wierzyć, popadając w marazm, który w coraz bardziej odbija się na jej
zdrowiu. Na szczęście nasza bohaterka zawsze może liczyć na pomoc Patrycji. Czy
jednak odważy się zawalczyć o siebie, nim będzie za późno?
Na trwanie w toksycznym związku
na pewno nie pozwoliłaby sobie Małgorzata, która jest przekonana o tym, że
najlepszą decyzją w jej życiu był rozwód. Niestety kobiety z rodziny przebojowej
prawniczki zdają się nie podzielać jej zdania. Gosia stara się nie skupiać na
krytyce, lecz tym, co osiągnęła przez ostatnie dwa lata. Teraz, bowiem może
budzić w swoim otoczeniu podziw oraz współczucie. Bohaterka obawia się jednak, że taka sytuacja
nie potrwa długo. Wszystko dzięki nowemu mężczyźnie, który widzi w Małgosi to,
co najpiękniejsze. Mogłoby się wydawać, że nie ma nic prostszego, jak dać
porwać się nowego uczuciu. Małgorzata boi się jednak, że angażując się w nowy
związek zrazi do siebie nie tylko znajomych, ale przede wszystkim swoją córkę,
która od miesięcy obwinia ją za rozpad rodziny Żaków.
Przejdźmy tutaj do ostatniej z
naszych głównych bohaterek, czyli Eli. Ta siedemnastolatka dla wielu może być
uosobieniem wszystkiego, co we współczesnej młodzieży najgorsze. Na co dzień
dziewczyna nosi mocny makijaż i kusą spódniczkę, a z jej ust często można
usłyszeć wulgaryzmy. Niemal nikt jednak nie wie, że ta rezolutna buntowniczka,
pod grubą warstwą pudru, skrywa zagubioną i wrażliwą nastolatkę. Dziewczyna
pomimo tego, że jest drugą co do popularności nastolatką w szkole, nie czuje
się kochana ani przez ojca, który poświęca jej czas jedynie w weekendy, ani
przez matkę, wolącą wypić lampkę wina na imprezie niż porozmawiać z własnym
dzieckiem. Poczucie samotności Ela stara się zrekompensować sobie w relacjach z
chłopcami, którzy nie zawsze traktują ją poważnie. W życiu dziewczyny znajduje
się jednak ktoś, komu naprawdę na niej zależy.
Gdybym miała określić Zapach
wspomnień jak najmniejszą ilością słów,
powiedziałabym, że to opowieść o sześciu kobietach, ich problemach, a także
trzech zupełnie różnych relacjach matek z córkami. Może się wydawać, że zarówno ten krótki opis, jak również dokonane
przeze mnie wcześniej wprowadzenie do głównych wątków powieści, są banalne.
Jednak, gdy spojrzymy na ukazane sytuacje bliżej, że zdziwieniem stwierdzimy,
że Ewelina Kłoda rozpoczyna swoją fabułę dokładnie w miejscu, gdzie większość
pisarzy by ją skończyło. Autorka porusza, bowiem tematy, które ogólnie uważane
są za zbyt błahe, by poświęcać im opasłe publikacje, a równocześnie zbyt
poważne, żeby całkowicie je ignorować. Jak przekonamy się na kartach powieści, czasem
małe kłopoty, o których nie myślimy z racji innych zmartwień, mogą prowadzić do
wielkich tragedii.
Fabułę poznajemy oczami trzech
matek oraz ich córek. Każda z sześciu głównych bohaterek opowiada nam swoją
unikalną historię. Ewelina Kłoda, będąc
z wykształcenia pedagogiem, potrafiła niezwykle głęboko, a równocześnie z dużą
dozą empatii, przedstawić przeżycia budowanych przez siebie postaci, unikając
przy tym jednoznacznych ocen. Tym, co wyróżnia Zapach wspomnień na tle innych
książek o podobnej tematyce, jest niezwykle realistyczny opis emocji
wewnętrznych bohaterów. Wydaje mi się, że wiele współczesnych czytelniczek
doskonale odnajdzie się, choćby w
poniższym cytacie:
„Tkwimy w czterech ścianach swoich mieszkań i domów, poświęcamy życie i marzenia dla rodziny, aż w końcu budzimy się pewnego dnia z tym przerażającym poczuciem porażki i niespełnienia. Nie żałujemy ani jednej chwili poświęconej naszym dzieciom, ich szczęście jest w końcu naszym szczęściem, ale żałujemy, że w tym wszystkim tak mało znalazło się miejsca dla nas samych. A przecież my także miałyśmy kiedyś ambicje i plany. Co się z nimi stało? Dlaczego w tym wszystkim zabrakło nam czasu na ich realizację? Dlaczego zapomniałyśmy o sobie? (...)Tyle się naczytałam o tym, że nie można tak żyć, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, że nie należy pozwalać partnerom na poniżanie, szantażowanie i przemoc. (...) a mimo to tak wiele z nas nadal tkwi w związkach, które nie przynoszą nam nic oprócz nieszczęścia, żalu za straconą szansą, poczucia zniewolenia i bezsilności. (...) Bo się boimy, że nie damy sobie rady. Po latach wysłuchiwania, że jesteśmy głupie i nic nie warte, nie wierzymy, że w pojedynkę możemy cokolwiek osiągnąć. Bo wciąż się łudzimy, że w końcu kiedyś będzie lepiej. Bo przeraża nas samotne macierzyństwo i wychodzimy z założenia, że lepszy byle jaki ojciec niż żaden. Bo nie chcemy otwarcie przyznać się do porażki. Jest nam wstyd ujawnić swoje problemy przed rodziną, znajomymi, sąsiadami. Przecież matki nas ostrzegały, kiedy zaślepione miłością nie dostrzegałyśmy wad naszych wybranków. Bo boimy się skrzywdzić nasze dzieci. Bo w naszym społeczeństwie wciąż pokutuje przekonanie, że kobieta dla rodziny powinna poświęcić siebie, w przeciwnym razie zostanie nazwana karierowiczką lub samolubną egoistką. Bo szczęśliwa rodzina nadal jest u nas miarą sukcesu kobiety i wolimy oszukiwać, udawać, grać, niż otwarcie przyznać się do tego, że z naszym małżeństwem jest coś nie tak. Bo same niejednokrotnie wyrastałyśmy w rodzinach, w których ojciec źle traktował matkę, i wychodzimy z założenia, że miłość taka po prostu jest — trudna i bolesna. Pełna wzlotów i upadków. Pełna nadziei, że nadejdzie dzień, w którym coś zmieni się na lepsze. I pełna rozczarowań. Nikt nas nie nauczył, że można kochać po partnersku, dzielić się obowiązkami, szanując się nawzajem. Z czasem tracimy wiarę w to, że taka miłość jest w ogóle możliwa lub nie czujemy się takiej miłości warte. Bo szara rzeczywistość rzadko wygląda tak, jak ta przedstawiona w filmach czy książkach”[1].
Na kartach Zapachu wspomnień jak już wcześniej wspomniałam, śledzimy trzy unikalne relacje między matkami a
córkami. Mamy tu rodzica obojętnego, wymagającego i budującego więź z dzieckiem
na zasadzie przyjaźni. Autorka nie potępia konkretnych modeli wychowania, ale
korzystając z wydźwięku konkretnych historii, pokazuje ich słabe i mocne
strony. To o tyle cenne, że uważny czytelnik dostrzeże, że opowieści matek i
ich nastoletnich córek są pod pewnymi względami zbieżne. Nie dublują się jednak
wydarzenia, lecz pewnie podświadome schematy, w jakie wpada młode pokolenie,
obserwując swoich rodziców. Ewelina Kłoda swoją powieścią zdaje się potwierdzać
porzekadło, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, a równocześnie mówi, że możemy
wyjść ze spirali złych wyborów, jeśli zdamy sobie sprawę z prawdziwych przyczyn
ich występowania. Oczywiście, możemy również inspirować się dokonaniami innych.
Wszak to, jaką ścieżką podążymy, zależy w dużej mierze od nas.
Pomimo tego, że cała powieść
prowadzona jest w narracji trzecioosobowej, to jednak skupia się na punkcie
widzenia bohatera, który w danym momencie opowiada nam swoją historię. Taki
sposób opowiadania akcji doskonale pokazuje, jak konkretne postacie widzą
rzeczywistość, a jednocześnie umożliwia pewne zaskoczenie, gdy o tej samej
sytuacji mówi inna osoba. W niektórych przypadkach to właśnie zmiana
perspektywy zestawiona ze spojrzeniem głównej bohaterki, ujawnia czytelnikowi nieuświadomioną
istotę problemu. Częściej jednak obiektywizm pozbawia odbiorcę złudzeń, że dana
kobieta pozbędzie się twoich trosk bez niczyjej pomocy lub chociażby kilku
ciepłych słów z zewnątrz.
Zapach wspomnień jest bardzo
dobrym połączeniem prozy obyczajowej z literaturą Young Adult. Tutaj należy wspomnieć, że autorka w idealny
sposób łączy dwie konwencje literackie. Widzimy jak mocno nastolatkowie
przeżywają szkolne dylematy związane ze znalezieniem swojego miejsca w grupie
czy pierwszymi miłościami. Gdy dorastamy przechodzimy wszak przez burzę hormonalną,
w której czasem trudno się odnaleźć. Autorka opisując problemy młodzieży,
opiera swoją fabułę na dużej ilości dialogów, które ujawniają ich emocje w
określonej chwili. Całość dopełniają pojawiające w treści tytuły piosenek,
które były na szczytach list przebojów jeszcze kilka lat temu. Punkt widzenia
nastolatek stoi `w pewnej sprzeczności do narracji ich matek, które opierają
się w znacznej mierze na monologach wewnętrznych. Taki kontrast tworzy pewien
rodzaj bariery między starszym a młodszym pokoleniem.
Muszę przyznać, że spodziewałam
się, iż skoro młode bohaterki są przyjaciółkami, taka sama relacja będzie
dotyczyć ich rodziców. Na szczęście Ewelina Kłoda połączyła losy dorosłych
kobiet w dużo bardziej satysfakcjonujący sposób. Większość z pań, bowiem nigdy
nie spojrzy sobie w oczy, choć ich ścieżki w pewnej chwili na moment się przetną,
o czym one same nie będą miały pojęcia. Autorka wskazuje, że czasem
nieświadomie wpływamy na decyzje innych osób. Zdecydowanie najsilniejszym
elementem powieści jest jednak niezwykle realistyczne domknięcie wszystkich
wątków. Co prawda znajdziemy tutaj cukierkowe rozwiązania, ale będą również
historie, które nie skończą się dla naszych bohaterów szczęśliwie.
Na spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki
padło stwierdzenie, że Zapach wspomnień to książka o rodzinach patologicznych.
Nie do końca się z tym zgadzam. Wydaje mi się, że Ewelinie Kłodzie udało się uchwycić
początki niepokojących zachowań, które zdarzają się w wielu z pozoru
zwyczajnych rodzinach. Fakt, że z biegiem fabuły widzimy, że ukrywane sekrety
zamieniają się w prawdziwe trudności, pokazuje tylko, że nikt z nas nie może być pewien, że któregoś dnia
nie znajdzie się w sytuacji, która może
zmienić się uzależnienie od kogoś lub nałóg.
Jeśli chodzi o moją subiektywną
ocenę książki, to mam pewną zagwozdkę. Nie ukrywam, że powieść Eweliny Kłody
stała się jedną z moich ulubionych. Mimo to mam pełną świadomość jej lekkiej
schematyczności. Siła fabuły jednak tkwi w tym, że autorka powtarzalne wzorce
pogłębia o genialną warstwę psychologiczną, tworząc w ten sposób bardzo dobrą
powieść. Poczucie zwyczajności towarzyszyło mi również, jeśli chodzi o ocenę
wyglądu okładki. Co jest ciekawego w
grafice inspirowanej widokiem skórki pomarańczowej? Zapewne nic, ale uwierzcie
mi, że kiedy książka czekała na swoją kolej na mojej
półce odwrócona grzbietem, to właśnie na nią najczęściej padał mój wzrok.
Zapach wspomnień to książka, którą warto czytać w gronie
rodzinnym. Podejrzewam, że wspólna lektura starszych nastolatek i ich matek
może sprowokować je do zastanowienia się nad istotą łączących je więzi. Niezależnie
od jakiego pokolenia należycie, zapewne w trakcie czytania bliższych Wam
fragmentów, będziecie chcieli krzyknąć w kierunku rodzica lub dziecka, że
właśnie tak wygląda wasz sposób odbierania rzeczywistości. To może sprawić, że
przepaść pokoleniowa istniejąca pomiędzy nastolatkami a ich rodzicami
będzie nieco mniejsza.
[1]
Ewelina Kłoda „Zapach wspomnień”, Zysk i S-ka, 2016, s. 296-297
***
Tekst powstał w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki realizowanego przez Gminną Bibliotekę Publiczną we Frysztaku.
Opinia bierze udział w Wielkobukowym Wyzwaniu 2018 oraz wyzwaniu bibliotecznym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.