Autor: Anna Janko Tytuł: ,,Mała zagłada" Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie ISBN: 978-83-08054-20-8 Data wydania: 15 stycznia 2015 Liczba stron: 264 |
Wojna to nie tylko wielkie bitwy, gdzie jednostkowe tragedie się nie liczą. Jesteśmy nauczeni myśleć, że dla obrony słusznej idei warto przymknąć oko na przemoc i bestialstwo dla dobra ogółu. Sytuacja jednak zmienia się diametralnie, gdy weźmiemy pod uwagę mały skrawek konfliktu i utożsamimy się z rodzinami, które na własnej skórze przekonują się, czym tak naprawdę jest wojna czy terroryzm. W ludzkim cierpieniu nie ma niczego z górnolotnych haseł, które niejednokrotnie słyszymy w mediach. Sęk w tym, że dużo „atrakcyjniejsze” jest relacjonowanie wydarzeń, gdzie ginie tysiące ludzi, a nie „zaledwie” kilkadziesiąt. I tak w morzu bezimiennych ofiar, gubimy historię małych wsi i miasteczek, gdzie też toczą się równie wielkie osobiste dramaty. Pozostaje tylko nadzieja, że w pamięci lokalnej ludności zachowają się wspomnienia, aby ktoś mógł je opisać, chroniąc tym samym od zapomnienia.
1 czerwiec 1943 roku okazał się dla mieszkańców maleńkiej miejscowości, położonej na terenie dzisiejszego powiatu zamojskiego, datą wielkiej tragedii. Właśnie tego dnia doszło do niezwykle brutalnej pacyfikacji wsi Sochy. Około godziny 5.30 naziści podpali miejscowość. Przestraszeni ludzie w panice opuszczali swoje domy, trafiając wprost na celownik żołnierzy Wermachtu. Następnie, po wycofaniu się żołnierzy cały teren zbombardowano. Wystarczyło kilka godzin, by zginęło niemal 200 osób. Przetrwała garstka nielicznych szczęśliwców, w tym pani Teresa Ferenc wraz ze swoim rodzeństwem. Niestety zaledwie dziewięcioletnia wówczas dziewczynka musiała być naocznym świadkiem śmierci swoich najbliższych. To wywarło bardzo duży wpływ na psychikę przyszłej poetki. Po kilkudziesięciu latach tropem traumatycznych wspomnień swojej mamy podążyła znana i ceniona pisarka i poetka Anna Janko.
„Strach jest rodzajem pamięci (...) Strach dziedziczny, przekazany w życiu prenatalnym, wyssany z mlekiem matki, strach, którzy ma uchronić młode przed niebezpieczeństwem"[1].
Na rynku wydawniczym możemy znaleźć sporo publikacji, opartych na wspomnieniach ofiar wojny. „Mała zagłada” wymyka się jednak przyjętym schematom, które znamy z tego typu książek. Już na początku widzimy, że historia Soch to dopiero początek tego, co autorka chciała nam przekazać. Ten maleńki skrawek dziejów jest dla czytelnika punktem odniesienia do analizy dalszych zagadnień. Równocześnie Anna Janko zrobiła coś naprawdę niezwykłego, przedstawiając dzieje niewielkiej wioski w sposób jak najbardziej obiektywny. Wiązało się to m.in. z rozmowami z naocznymi świadkami pacyfikacji, których pozostało niewielu. Mało jest też wiarygodnych dokumentów, mówiących bezpośrednio o działaniach na opisywanym terenie, stąd na tym większy szacunek zasługuje fakt, że publicystce udało się ustalić, co spotkało mieszkańców większości z 88 soszyńkich domów. Oczywiście są to jedynie informacje podstawowe, czyli ilość osób mieszkających w danym budynku i to czy przeżyły one zniszczenie wsi czy też nie. Z drugiej strony odbiorca ma okazję poznać bardzo osobiste wspomnienia rodziny pisarki, będące źródłem swoistej traumy dla kolejnych pokoleń. Niemniej aspekt oceny przeszłości może być zdecydowanie odmienny w zależności od przyjętej perspektywy.
Cmentarz w Sochach, gdzie spoczywają ofiary pacyfikacji wsi. (fot. Rdrozd) |
„Mamo, pomyśl, nie miałaś najgorzej. Tylko zabijanie i podpalanie. Żadnego znęcania, pastwienia się, maltretowania, nikt nawet kobiet nie gwałcił. Szli i tylko zabijali, po kolei”[2].
Jak wspomniałam wcześniej, mała ilość danych sprawiła, że książka nie mogła się oprzeć jedynie na relacjach naocznych świadków tragedii, a jest jedynie pewną osią, wokół której autorka snuje rozważania. Nie chodzi tu wyłącznie o temat wysiedleń nazistowskich na terenie dystryktu lubelskiego Generalnego Gubernatorstwa w latach 1942-1943 czy wspomnienie smutnego losu Dzieci Zamojszczyzny. Sochy to tak naprawdę świat w skali micro, który ma zmusić czytelnika do zastanowienia się nad bardzo uniwersalnymi problemami tak samo ważnymi dziś jak kilkadziesiąt lat temu. Każdego dnia dzieci na całym świecie cierpią z powodu konfliktów zbrojnych, prowokowanych przez dorosłych, lecz nie zawsze zwraca się na nie baczniejszą uwagę. Anna Janko nie pisze jedynie o polskich dzieciach. W książce odnajdziemy chociażby relację japońskich małych ofiar, opowiadających o zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę.
Anna Janko, popisująca egzemplarz ,,Małej zagłady" na spotkaniu autorskim w GBP we Frysztaku |
„Mała zagłada” ma bardzo ciekawą formę narracyjną. Zwykle początkiem rozważań jest fragment dialogu matki z córką, gdzie nacisk położony jest na jakiś szczegół. To powoduje dalsze poszerzenia tematu o zagadnienia współczesne, o których w aspekcie wojen raczej nie myślimy. Ich ilość jest naprawdę przeogromna, biorąc pod uwagę dość małą liczbę stron, ale dzięki użyciu inteligentnej ironii, skłania to odbiorcę do jeszcze głębszych przemyśleń. To sprawia, że książkę polecam poznawać powoli, by nie przeoczyć pewnej głębi przekazu. Tę publikację należy traktować całościowo, gdyż jej konstrukcja opiera się na zderzeniu ze sobą kontrastów. Anna Janko nie boi poruszać tematów, uważanych za niewygodne. Jest chociażby rozdział o dobrych Niemcach. Równocześnie stykamy się z okrutnymi zapisami, mówiącymi o tym, że esesmani ćwiczyli oszczędzanie naboi, traktując więźniów jak „ludzkie kręgle”. Takie zestawienia, których w tej pozycji jest zdecydowanie więcej, zmuszają odbiorcę do odkrywania swoistej skali szarości, bądź opowiedzenia się po jednej ze stron.
„Każdy kraj ma swoje osobne mity. Dlatego historia Europy jest jak puzzle, które do siebie nie pasują”[3].
Podsumowując, „Mała zagłada” nie jest lekturą łatwą i przyjemną, choć jest napisana prostym, sugestywnym językiem. Warto jednak po nią sięgnąć, by przekonać się, że żaden złożony problem nie powinien być postrzegany jednowymiarowo.
[1] Anna Janko „Mała zagłada”, str. 9, Wydawnictwo Literackie, 2015
[2] Anna Janko „Mała zagłada”, str. 9, Wydawnictwo Literackie, 2015
[3] Anna Janko „Mała Zagłada”, str. 264, Wydawnictwo Literackie, 2015
***
Opinia bierze udział wyzwaniu bibliotecznym.
Przeczytaj również:
To zdecydowanie jedna z tych książek, które z wielką przyjemnością przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńZe swojej strony polecam gorąco :)
UsuńKoniecznie muszę przeczytać jak tylko nadarzy się okazja. Takie książki po prostu trzeba czytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.maialis.pl
To prawda. Warto znaleźć czas na tę lekturę, bo jest naprawdę wyjątkowa. Pozdrawiam.
Usuń