(fot. AnneCN) |
1. Pora na pobudkę, czyli książka, która otworzyła Ci oczy na kwestie, o których nie miałaś/nie miałeś pojęcia lub książka, którą przeczytałaś/przeczytałeś na przekór swojemu gustowi czytelniczemu.
Gail Kligman – „Polityka obłudy. Kontrola rozrodczości w Rumunii pod rządami Ceausescu” – ta pozycja trafiła do mnie na samym początku mojej rocznej współpracy z serwisem LubimyCzytać. Zwrócił się do mnie ówczesny właściciel, zbierający pierwszą grupę oficjalnych recenzentów portalu z pytaniem czy byłabym zainteresowana zrecenzowaniem tego tytułu. Zgodziłam się pomimo zewnętrznego przeczucia, iż to książka nie dla mnie. Efekt był taki, że tekst powstał, ale ile trudu kosztowało mnie zmuszenie się do przeczytania jej do końca wiem tylko ja. Z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że było warto, bo praca z tak fajnymi pasjonatami czytelnictwa, pośród których się znalazłam, była warta dla mnie, początkującego żółtodzioba, bardzo wiele.
Bolesław Prus – „Faraon” – książka otrzymana za osiągnięcia w nauce jeszcze za czasów gimnazjum. W mojej szkole było normą, że jeśli już ktoś dostawał jakąś nagrodę, to najczęściej były to lektury, które miało się, przerabiać” w przyszłości. Wiadomo jednak, iż przeciętny uczeń, nawet jeśli uwielbia czytać, raczej z własnej woli nie pochłonie takiego podarunku. W liceum okazało się, że to nie „Faraon” a „Lalka” należała do kanonu, który trzeba było znać przed przystąpieniem do matury, więc książka o dziejach starożytnego Egiptu stała na półce i zbierała kurz. Już, jako dorosła i bardziej świadoma czytelniczka, chciałam nadrobić czytelnicze zaległości, ale nie mogłam znaleźć swojego egzemplarza. Dopiero po blisko trzech latach tytuł pojawił się przypadkiem w moim pokoju w miejscu, które nigdy nie przyszłoby mi do głowy. Patrzę teraz na zgubę i myślę, iż kiedyś ta publikacja o złotej okładce, była przedmiotem pożądania dla każdego leniucha, bo wydawnictwo Greg na marginesach pisało, o czym jest dany fragment, a na końcu zamieszczało streszczenie, plan wydarzeń i charakterystyki głównych bohaterów. Teraz to dla mnie wada, bo czuję się w pewien sposób ograniczona w trakcie dokonywania analizy, więc prawdopodobnie zdecyduję się na wypożyczenie tego tytułu z biblioteki w tradycyjnej formie bez tych dodatków.
Elizabeth Gaskell – „Żony i córki” – i tu was pewnie zdziwię. Dla mnie dobra jest każda książka, jaką mam na czytniku, który zwykle towarzyszy mi w czasie moich wyjazdów. Zwykle nie czytam w trakcie jazdy, bo choć jestem pasażerką, nie czuję się zbyt dobrze, musząc skupić uwagę na tekście. Jako dziecko miałam chorobę lokomocyjną i choć teraz na nią nie cierpię, to jednak czytanie jest dla mnie niekomfortowe. Za to pochłaniam teksty w kolejkach w przychodni i w czasie, gdy tylko mogę. Tytuły zwykle poznaję w kolejności ich wgrania na urządzenie. W tym przypadku jednak pozwoliłam sobie na odstępstwo od reguły za sprawą pomysłu autorki bloga Z pasją o dobrych książkach, która zachęcała do wspólnej lektury tej pozycji gdzieś na początku roku. Faktem jest, że zbliża się jego koniec, a ja wciąż jestem w środku fabuły, co wcale nie oznacza, że jest ona zła. Wręcz przeciwnie – jest genialna i celowo przedłużam moment zakończenia. A potem planuję obejrzeć serial BBC na podstawie tej powieści.
Rhonda Byrne – „Sekret” – wydaje mi się, że to książka, która nigdy nie powinna do mnie trafić. Nie podobało mi się w niej w zasadzie wszystko. Daleka jestem od tego, by wam ją odradzać, niemniej ja nie odnalazłam w tym dziwnym poradniku niczego, co w znaczący sposób zmieniło moje podejście do życia. Dziś, gdy mamy okazję zetknąć się z trenerami rozwoju osobistego, to tylko taki ładnie wydany podręcznik zagadnień podstawowych. W chwili, gdy ta książka pojawiła się w naszym kraju, była hitem i czymś nowym. Dziś pewnie jest na rynku wiele pozycji bardziej dogłębnie analizujących kwestię dążenia do wyznaczonego celu, zwłaszcza, że połączenie bajkowego stylu i naukowych zagadnień akurat nie przekonało mnie do sięgnięcia po kolejne tomy cyklu, jakiego „Sekret” jest początkiem.
Jacek Skowroński – „Mucha” – każdy potrzebuje od czasu do czasu lektury, przy której nie będzie musiał rozważać żadnych problemów. U mnie taką rolę spełnia zwykle cykl o Stephane Plum autorstwa Janet Evanovich, ale jeśli mam się ograniczyć do jednego tytułu to „Mucha” nadaje się idealnie. Pamiętam, że gdy sięgnęłam po tę pozycję parę lat temu, po prostu nie mogłam powstrzymać salw śmiechu. Towarzyszyło mi jeszcze jedno przeświadczenie, iż autor świadomie bądź nie zainspirował się film ,,Kiler”, bo główna oś fabuły jest dosyć podobna - przynajmniej w zarysie.
6. Podsumowanie Twojej pracy, czyli książka przeczytana dzięki recenzji blogera, bądź rekomendacji kogoś znajomego.
Marcin Brzostowski ,,Słodka bomba Silly” - zwykle jestem dość ostrożna w korzystaniu z poleceń innych. W tym przypadku nie mogę stwierdzić, kto dokładnie ostatecznie zachęcił mnie do poznania tego ebooka. Na wielu blogach miałam okazję poznać bardzo przychylne recenzje, a na kilku z nich przeczytałam wywiady z autorem. Wbrew temu, iż zwykle nie czytam tego gatunku, byłam zauroczona koncepcją tej opowieści. Dzięki uprzejmości pisarza miałam okazję zrecenzować ten tytuł i polecić wam go w ramach akcji „Zabierz książkę na wakacje” i bardzo się z tego cieszę, ponieważ to naprawdę świetna cyfrowa książka.
Jacek Pałkiewicz – „Syberia” – tu miałam ogromny problem z wyborem książki, bo niemal wszystkie pozycje z gatunku literatury podróżniczej, które przeczytałam są po prostu genialne. W tym przypadku zdecydowała wspaniale opisana relacja z wyprawy uzupełniona magicznymi zdjęciami powodującymi, iż czytelnik czuje jakby był w miejscu zdarzeń. To jednak nie wszystko. Autor nie poprzestaje na opisie przyrody czy zachowań konkretnych grup etnicznych, lecz zagłębia się również w historię przedstawionego obszaru, a nawet w życie codzienne ekspedycji. Pokazuje również trudy organizacyjne podróżowania, o jakich nie mamy pojęcia, udowadniając iż dotarcie do celu i zrobienie tam kilku zdjęć często jest okupione wieloma wcześniejszymi przygotowaniami.
Emile Ajar – „Życie przed sobą” – myślę, że ta książka wprowadziła mnie w literacką „dorosłość”. Po jej przeczytaniu bardzo długo nie mogłam dojść do czytelniczej równowagi. Treść fabuły jest tak poruszająca, iż trudno mi było zacząć inną publikację. Wydaje mi się, że tak naprawdę w moim amatorskim tekście z 2010 roku nie udało mi się w pełni opisać tej pięknej i poruszającej historii. Na spotkaniu autorskim z panią Martą Fox dowiedziałam się, że aktualnie ta książka jest bardzo trudno dostępna, ale jeśli gdzieś ją znajdziecie nie wahajcie się ani chwili i postawcie tytuł na waszej półce.
Michael Blake ,,Tańczący z wilkami” – pewnie nie każdy wie, że oscarowa produkcja z 1990 roku z Kevinem Costnerem w roli głównej jest oparta jest na powieści. Choć nie lubię westernów to w tym wypadku zdecydowałam się najpierw sięgnąć po literacki pierwowzór, który jest dobrą lekturą, ale co bywa niezwykłą rzadkością, okazał się on nieco słabszy od adaptacji. Warto jednak pamiętać o obu wspomnianych tytułach.
Andrzej Bartnicki, Donald T. Critchlow – „Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki. 1607-1763” – w czasie, gdy cierpię na bezsenność zwykle sięgam po komórkę z wgranym ebookiem, który aktualnie czytam. Pomimo, że w tym przypadku powinnam was odesłać do odpowiedzi na pytanie nr 3, jednak muszę się wam przyznać, iż pod osłoną nocy oddaje się pozmywaniu historii Stanów Zjednoczonych. Od pewnego czasu szukałam publikacji, która mnie – laikowi pomogłaby przyswoić podstawową wiedzę o dziejach USA. Trafiłam na pięciotomową serię wydaną w 1990 roku, która była współtworzona przez polskich i amerykańskich wykładowców. Z pewnością te książki są dobrym bodźcem do dalszego pogłębiania wiedzy.
11. Nocna zmiana, czyli książka, którą przeczytałaś/przeczytałeś od początku do końca bez jej zamykania.
Katarzyna Grzyb – „Emocjany wybrane” – powinnam zacząć od tego. Iż rzadko czytam książki bez przerywania. Mam mnóstwo obowiązków i pasji, na które muszę znaleźć czas. W przypadku tego tomiku wierszy lektura zajęła mi zaledwie pół godziny. Co prawda to dosyć mały zbiór poetyckich myśli, ale niech rozmiar was nie zmyli. W środku znajdziecie mnóstwo ciepła, miłości rodzinnej i radości ze zwykłego życia wiernej żony słynnego siatkarza Wojciecha Grzyba oraz mamy trójki cudownych dzieci, która, pomimo, że mogłaby stać w blasku fleszy, woli dbać o ognisko domowe.
Z przyjemnością przeczytałam wspomnienia Twoich literackich podróży. Z pewnością zwrócę uwagę na kilka tytułów:)
OdpowiedzUsuńDla mnie również była to swoista podróż w czasie, bo odpowiadałam na jedno pytanie dziennie i mogłam wszystko przemyśleć. Większość tych tytułów czytałam kilka lat temu, a mimo to pozostały w mojej pamięci. W sumie takiego efektu końcowego nawet ja się nie spodziewałam :)
UsuńBardzo mi się podoba taka podróż Aniu....świetny pomysł w ten sposób zachęcac do lektury. Gdybym miała ułożyc swoją wersję to rózniłaby się zapewne gatunkowo. Łapię się na tym, że moje czytanie zależne jest od mojego stanu i humoru. Majka
OdpowiedzUsuńWielu czytelników tak ma. Ważne, by czytać to, co się lubi. Dziękuję za komentarz Majeczko :)
Usuń