Uczucie spełnienia jednego z największych marzeń jest czymś
niesamowitym i wyjątkowym. A wszystko zaczęło pewnego ranka od krótkiego
pytania „Przyjedziesz na mecz w sobotę?” Już od jakiegoś czasu chciałam zawitać
na Podpromie, by stać się częścią biało-czerwonego tłumu kibiców siatkarzy z
Rzeszowa. Ostatecznie, nie mogłam się doczekać tej chwili, więc pomyślałam: „Sobota
– czemu nie?”. Przeciwnikiem Asseco Resovii była AZS Politechnika Warszawska.
Na pozór miał to być mecz grany pod dyktando Mistrzów Polski. Naprzeciwko
siebie stanęło doświadczenie i nieobliczalna młodość. Sportowe emocje nie były
jednak największą niespodzianką, jaka spotkała mnie tego wieczoru.
Ja z Katarzyną i Wojciechem Grzyb |
Na hali znalazłam się nieco ponad godzinę przed meczem.
Budynek jest całkowicie przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych
(szerokie przejścia, windy, dobre oznaczenia). Niebywałym doświadczeniem była
obserwacja rozgrzewki. Około pół godziny
przed meczem stało się to, na co czekałam z wielką niecierpliwością. Katarzyna
i Wojciech Grzybowie przywitali się ze mną, co było dla mnie ogromnym
wyróżnieniem. Miałam już możliwość kontaktu z autorką „Emocjanów wybranych” wirtualnie,
ale spotkanie z nią i jednym z najlepszych środkowych w naszym kraju, było dla
mnie niezwykłe. To niesamowicie skromni i ciepli ludzie, którzy są utalentowani
i mają niezwykle otwarte serca. Sam uścisk
dłoni wielokrotnego reprezentanta naszego kraju, było warte przyjścia na Podpromie. Miałam wielką przyjemność poznać niemal całą
rodzinę gracza. Niestety, Pan Wojtek, nie znalazł się w
meczowej dwunastce, ale z wielką uwagą oglądał spotkanie w towarzystwie swoich
najbliższych.
Sam mecz zaczął się dość niespodziewanie, czyli od
prowadzenia gości. W pierwszym secie dość długo zawodnicy nie mogli wstrzelić
się w boisko przeciwników. Walka była zacięta i ostatecznie AZS wygrał tego
seta, co dość mnie zaskoczyło, bo po cichu liczyłam na trzysetowy jednostronny wynik.
Druga odsłona pojedynku pokazała różnicę
umiejętności obu zespołów. Drużyna z Rzeszowa ani przez chwilę nie straciła
kontroli nad wynikiem. Pierwsze minuty trzeciego seta sprawiły, że zaczęłam się
zastanawiać nad celowością dziesięciominutowej przerwy. W pewnej chwili wydawało
się, że z zawodników Resovii uszło powietrze, ale wzmocnienie zagrywki,
pojawiające się wybloku zrobiło swoje. Czwarty set był już tylko formalnością,
choć nie był pozbawiony emocji.
Po meczu znów mogłam liczyć na wsparcie rodzinki Grzybów tym razem w zbieraniu podpisów. Tutaj szczególnie podziękowania dla Michała, który udał się na połów autografów dla niezorganizowanej fanki nie tylko jego taty. Generalnie nie udało mi się do końca opanować stresu i onieśmielenia, ale czyż mogło być inaczej, gdy przed tobą stoi Wicemistrz Świata?
Czyż nie widać, pod jakim jestem wrażeniem? |
Powiązane wpisy
Katarzyna Grzyb |
Nie no zobaczyć Chłopaków na żywo - bezcenne!!! Gratuluję, Aniu. Ileż to ja razy się wybierałam na mecz Resovii i nie dotarłam. :-(
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Nie zawsze ma się okazję zobaczyć mecz na żywo. To niesamowite emocje. Teraz prócz chęci potrzebny potrzebny jest również refleks, bo bilety rozchodzą się w kilka minut. Mam nadzieje że uda ci się kiedyś zawitać na halę.
UsuńŚwietny tekst Aniu! Dziękujemy za piękne słowa od Ciebie! :-)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za wszystko. To było niezapomniane przeżycie. Oczywiście dziękuję za ciepłe słowa w najnowszym artykule.
UsuńAle super przeżycie! :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak! To był jednak efekt finalny niezwykłego tygodnia, o którego literackim aspekcie napiszę w kolejnej notce.
UsuńBędziesz miała co wspominać do końca życia. Super!
OdpowiedzUsuńOj, tak. Tych chwil nie zapomnę z pewnością nigdy :)
UsuńTak tak tak ! ! ! A jednak pojechałąś. :)
OdpowiedzUsuńTak. Oczywiście Twój szwagier może myśleć inaczej i dostanie mi się od niego, za to, że go nie zabrałam;)
UsuńSuper Aniu:) Sama wiem, ile radości dał mi mój pierwszy mecz siatkówki obejrzany na żywo. Teraz za każdym razem są to ogromne emocje, bez których już nie umiem żyć, ale ten pierwszy zawsze pozostanie dla mnie szczególny. Czułam dokładnie to samo, że spełniają mi się marzenia. Cieszę się niezmiernie, że i Twoje, te sportowe, w końcu się spełniły i życzę, aby takich przeżyć było jeszcze więcej:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za te życzenia :) Całkowicie rozumiem, że te emocje są totalnie uzależniające, Nie da się tego z niczym porównać :)
UsuńGratuluję Ci spełnienia marzeń, Aniu!
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuń