Ads 468x60px

niedziela, 27 lipca 2014

Katarzyna Grochola - Houston, mamy problem

Autor: Katarzyna Grochola
Tytuł: „Houston, mamy problem"   
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
ISBN: 978-83-08050-00-2
Data wydania:  17 października 2012
Liczba stron: 608
Strona autorki: www.grochola.pl/
Zwykle znani autorzy decydujący na stworzenie serii, nie zastanawiają się nad tym, czy będą kojarzeni wyłącznie z wykreowanymi postaciami. Prozaik decydujący się na oddawanie w ręce czytelników fabuły w częściach, może być pewien, że w przypadku sukcesu debiutanckiego tomu, odbiorca prawdopodobnie chętnie sięgnie po kontynuację losów ulubionych bohaterów. Chyba większość z nas potrafi uzależnić się od poznawania kolejnych zawirowań życiowych ulubionych postaci. Niczym w serialu telewizyjnym, chłoniemy każdą stronę, czekając na to, co będzie dalej. Wszystko ma wszakże swój koniec i gdy dane nam jest zaznać goryczy rozstania, czujemy pewną pustkę. Pisarz musi wtedy wznieść się na wyżyny swoich umiejętności i wymyślić coś interesującego. Drogi wydają się być dwie. Można zastosować znany wszystkim, zakamuflowany w fabule, schemat z poprzednich powieści, bądź próbować się od niego odciąć. W przypadku Katarzyny Grocholi i jej „Houston, mamy problem” trudno nie zauważyć pewnej przekory. Ktoś znany do tej pory z pisania o kobietach i dla kobiet zapragnął dokonać czegoś dla większości pań niewyobrażalnego, czyli wejść w duszę i sposób patrzenia na świat mężczyzny. Szczerze mówiąc, otwierając akurat tę lekturę, byłam pełna sceptycyzmu, bo to zadanie wydawało mi się niewykonalne.
Lipa (fot. Daderot)
Jeremiasz Chuckiewicz jest człowiekiem po trzydziestce, który został rzucony na bardzo głęboką wodę, gdyż właśnie rozstał się ze swoją dziewczyną Martą. Chłopak z trudem radzi sobie z wyzwaniami zwykłej codzienności. W jego odczuciu, cały świat stał się jego osobistym wrogiem. Stara klępa z góry nie akceptuje dość głośnego stylu życia sąsiada, mieszkanie pozbawione damskiej ręki powoli zarasta brudem, a worek na śmieci tak niefortunnie zamarzł, iż gruda nieczystości wylądowała na balkonie lokatora z dołu, który uprzejmie raczył oddać znalezisko właścicielowi. Poza blokowiskiem nie jest dużo lepiej. Chuck poza coraz częstszymi wizytami u matki (ktoś w końcu musi zająć się brudną bielizną, gdy się nie ma w domu pralki) i kontaktem z jej „diabolicznym”, miniaturowym pieskiem, chciałby jeszcze znaleźć pracę w swoim zawodzie, co graniczy z cudem po pewnym ekscesie, który lata temu wydawałoby się definitywnie zaprzepaścił jego karierę, jako operatora.
Książka to pamiętnik zwykłego współczesnego faceta, który może wywołać niechęć i doprowadzić niejedną czytelniczkę do szewskiej pasji. Egocentryk, gbur, szowinista to pierwsze słowa nasuwające się, gdy poznajemy głównego bohatera, jednak jak to czasem bywa, pierwsze wrażenie jest mylące. Pod płaszczykiem gruboskórności ukrywa się mały, zlękniony chłopiec, nie bardzo wiedzący, co zrobić ze swoim życiem. W akcie obrony buduje wokół siebie mur zobojętnienia, by po raz kolejny nie zostać zranionym, a równocześnie nie dopuszcza do siebie myśli, że naprawdę kochał swoją dziewczynę, bo jest przecież mężczyzną, który nie może pokazywać swoich emocji. Autorka przez zastosowanie retrospekcji zdarzeń, przemieszanej z obrazem aktualnej fabuły, powoli ukazuje prawdziwe źródło problemów Jeremiasza z otoczeniem. Poznajemy, więc oczami syna matkę, która nie pozwoliła nastolatkowi w pełni dorosnąć i stać się odpowiedzialnym. Wszakże wydawałoby się, iż to do jej powinności należy ochrona dziecka przed niebezpieczeństwami czyhającymi na zewnątrz. Przychodzi jednak moment, gdy każdy rodzic musi pozwolić swoim latoroślom na zderzenie się z bolesną rzeczywistością, by nauczyły się radzenia w trudnych sytuacjach. Rozpieszczony młody człowiek przez nadopiekuńczość może w przyszłości nie zwracać uwagi na potrzeby innych, gdyż dotąd to on był oczkiem w głowie swojej rodziny.
W tle powieści został poruszony bardzo ważny aspekt wiary. Poznając postawę Chuckiewicza do ryngrafu, który jest pamiątką rodzinną, widzimy pewną powierzchowność religijną. W usta jednej ze swoich bohaterek Grochola wkłada nawet przykry osąd, iż czasami nasza wiara wyraża tylko pewne przywiązanie do tradycji. Niemniej właśnie w najtrudniejszym momencie nasz narrator, odnajduje pewne ukojenie w chłodnym i cichym kościele, co czytelnikowi daje pewną nadzieję, że sytuacja życiowa Chucka może się ustabilizować.
Zdecydowanie zdeklarowani fani filmu będą zadowoleni z wszelakich cytatów z klasyki kina, którymi to nasz warszawiak żongluje relacjonując swoje przeżycia. Czasem łapiemy go nawet na pewnego rodzaju opisu świata, jako kadru filmowego. W fabule widać przykłady zakulisowych zależności, które wpływają na produkcję i realizację konkretnego projektu.

Kos zwyczajny (merulaRB)

W trakcie dyskusji nad książką, dość często pojawiał się zarzut, iż pozycja jest zdecydowanie za gruba. Rzeczywiście na tle innych tytułów autorki, ta ponad sześćsetstronnicowa powieść to istne tomisko, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, iż fabuła mogłaby być znacznie uszczuplona bez żadnego uszczerbku, jeśli chodzi o treść. Powodem takiej ilości kartek jest wspomniany wcześniej aspekt odwzorowania rzeczywistości mężczyzny. Przewija się, więc całe mnóstwo informacji z dziedziny elektroniki, ornitologii, wędkarstwa czy przydatnych w dziczy gadżetów. Chwilami naprawdę można być pod wrażeniem wiedzy o opisywanych zagadnieniach, ale równocześnie to może być powodem porzucenia lektury przez tych, którzy nie widzą sensu w czytaniu o spławikach czy sprzęcie telewizyjnym. Pomimo, iż Jeremiasz czasem przeklina i szorstko wypowiada się o babskich skłonnościach, czasem wyziera z niego damski punkt widzenia. Wynika stąd, iż pani Katarzynie, pomimo szczerych chęci, nie do końca udało się rozgryźć specyfikę myślenia panów, ale czy naprawdę tego od niej oczekujemy?
***
Tekst powstał w ramach Dyskusyjnego Klubu Książki realizowanego przez Gminną Bibliotekę Publiczną we Frysztaku.


Opinia bierze udział w wyzwaniu Polacy nie gęsi oraz wyzwaniu bibliotecznym

10 komentarzy:

  1. 600 stron mnie nie przeraża, a książki Grocholi lubiłam od początku. Tych nowszych jeszcze nie czytałam, ale nadrobię na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ilość stron nie przeraża. Co do samej książki to podobno zdecydowanie różni od wcześniejszych dokonań tej autorki, więc polecam sprawdzić.

      Usuń
  2. Gdy słyszę argument "za gruba książka" trochę się dziwię. Nigdy nie zwracam uwagi na tą cechę utworu. Najważniejsze jest przecież przesłanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a również nie zwracam zwykle uwagi na ilość stron. Znajduje u siebie raczej cechę odwrotną, Im grubsza książka, tym bardziej jestem ciekawa co znajdę w środku.

      Usuń
  3. Autorkę poznałam za sprawą nieco roztrzepanej Judyty. Chętnie poznam i Jeremiasza. Książka wydaje się być idealna jako umilacz letniego popołudnia. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tylko pozory, chociaż trzeba przyznać, iż książkę czyta się dość szybko, dzięki lekkości pióra, którą pewnie znasz z serii o przygodach Judyty.

      Usuń
  4. Książka w zasadzie na mnie czeka. Teraz ja czekam na odpowiedni nastrój. Też uważam, że objętość nie jest wadą książki. Jeśli polubię, to chcę, żeby się nie kończyła...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawym byłoby poznać Twoje wrażenia po lekturze, więc czekam na ten odpowiedni nastrój :) Rzeczywiście tak jest, że jeśli lubię jakiegoś bohatera to ciężko mi się z nim rozstać.

      Usuń
  5. Tak myślę i myślę...że chyba nigdy książki Grocholi w ręce nie miałam...Chyba, że o jakiejś zapomniałam...Nie, raczej nie czytałam. Aż dziwne. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś odosobniona. To był mój pierwszy kontakt z autorką, a słynną serię z Judytą znam tylko z opowiadań i recenzji :)

      Usuń

Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.