Scenariusz: m.in Fran Drescher, Peter Marc Jacobson Kraj produkcji: USA
Lata produkcji:1993 - 1999
Liczba odcinków: 147
Frani Maj nie trzeba chyba większości z Was przedstawiać.
Można powiedzieć, że to ona zmieniła postrzeganie opiekunek do dzieci. By
nakreślić jej narodziny muszę się cofnąć do początku lat dziewięćdziesiątych i
pewnej aktorki, która powołała do życia tę niezwykła postać. Wszystko zaczęło
się od spotkania Jeffa Saganskyiego (jednego z najważniejszych wówczas osób w stacji,
CBS) z FranDrescher (aktorką znaną m.in. z ról w takich filmach jak: „Gorączkasobotniej nocy” czy „Oto SpinalTap"). Wtedy to powstał pomysł serialu
komediowego, którego pierwszy odcinek widzowie mogli zobaczyć 3 listopada 1993
roku. Realizacją projektu zajęła się sama pomysłodawczyni wraz z swoim
ówczesnym mężem Peterem MarcemJacobsonem. Pewnie żadne z nich nie spodziewało
się wówczas, że produkcja odniesie wręcz globalny sukces (przygody Fran Fine w oryginalnej
wersji można było obejrzeć w kilkudziesięciu krajach świata) i przejdzie do
kanonu komedii. Wielu zastanawia się, co spowodowało ten fenomen. Trudno nie
przyznać, iż widać pasję, z jaką twórcy podeszli do realizacji projektu.
Drescher oprócz produkcji, zajęła się również współtworzeniem scenariusza i co
najważniejsze - zagrała główną rolę. Stworzyła postać na wskroś charakterystyczną.
Jej specyficzny głos i śmiech stały się swoistym znakiem rozpoznawczym i są
nimi do dzisiaj (pomimo, że aktorka w chwili obecnej oprócz wykonywania swojego
zawodu zajmuje się również działalnością społeczno-charytatywną w m.in.
założonej przez siebie fundacji CancerSchmancer. Szkoda, że tak mało się mówi
o tym aspekcie jej pracy). Koncepcja scenariusza oparta jest na kilku filarach.
Oprócz głównego wątku, czyli przygód przesympatycznej niani i jej prób
rozkochania w sobie swojego pracodawcy Maxwella Sheffielda, jest sporo wątków
pobocznych. Na szczególną uwagę zasługują szczególnie dwie kwestie.Fran Fine jest Żydówką, co tworzy ciekawy
wątek religijny, który co prawda nie jest wysunięty na pierwszy plan, ale na
pewno dodaje kolorytu. Serial to specyficzne ujęcie świata kultury. W niemal każdym
z 147 odcinków (145 odcinków tworzących 6 sezonów + 2 odcinków specjalnych)
pojawiał się gość dobrze znany z życia publicznego. Być może to było
bezpośrednią przyczyną powstania aż kilkunastu wersji lokalnych sławnego
formatu.
Tytuł „Niania"
Reżyseria: Jerzy Bogajewicz
Adaptacja scenariusza: m.in Robert Sternin
Lata produkcji: 2005 - 2009
Liczba odcinków: 136
W Polsce również zdecydowano się na ten krok. W 2005 na
ekrany telewizorów z pełnym impetem wkroczyła Franciszka Maj. Pierwsze, co mogła
zaobserwować wierna publiczność to niemal idealne odwzorowanie scenografii
oryginalnej wersji. Czymś wręcz niewyobrażalnym jest znalezienie wiernej
odtwórczyni głównej roli. AgnieszkaDygant,
która podjęła się tego karkołomnego zadania ma jednak jedną zaletę, której mogą
zazdrościć jej koleżanki, odtwarzające rolę Fran Fine z całego świata. Pod
względem wyglądu pani Agnieszka jest wręcz niemal lustrzanym odbiciem
amerykańskiej aktorki (dla niedowiarków klik). Dbałość o szczegóły być może spowodowała,
że Sony Columbia Pictures, odpowiedzialna za rozpowszechnianie i realizację
formatu, uznała polską „Nianię” za najbliższą pierwowzorowi. W Polsce twórcy
mogą poszczycić się kilkoma Telekamerami. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom. Nasza
adaptacja jest zmniejszona o kilka odcinków i pomija kilka wątków – przede wszystkim
wątek wiary głównej bohaterki, co jest zrozumiałe w naszych realiach, oraz
tajemnicę pewnego imienia. Wybór
ulubionej wersji zawsze należy do widza, ale akurat w tym wypadku, nie będę
patriotką. Wolę „Pomoc domową”.
Generalnie serial (niezależnie od wersji) wywołuje
jaskrawe reakcje, więc albo go kochasz albo nienawidzisz. Taki już jego urok.
Ha! "Pomoc domowa" - serial mojego dzieciństwa. Jako dziecko przepadałem za tą produkcją. Polska wersja nie miała już dla mnie tyle uroku i naturalności, co amerykański oryginał, ale nie była ona najgorsza :)
Zdecydowanie się z Tobą zgadzam. To również film mojego dzieciństwa i mam identyczne odczucia. Dalej jestem jego fanką i zdarza mi się oglądać go do dzisiaj, by poprawić sobie nastrój :) A co do lepszej wersji, to chyba wszystko zależy od tego, którą wersję obejrzy się najpierw. Dla mnie serialowa niania chyba już zawsze będzie miała głos i śmiech Fran Drescher.
Zdecydowanie wolałam nianię w oryginale. Nasza wersja nie przypadła mi do gustu... Nie lubię wiernych kopii serialowych oryginałów, wolę jak się mocniej różnią.
Akurat wyszukiwanie różnic to moje hobby. Za każdym razem przyglądam się bardziej znając już wszystkie odcinki i za każdym razem coś wyłapuję. Co ciekawe, największą różnicę wychwyciła moja mama. Nie wiem, czy ktoś zauważył, że Drescher ma jeszcze jedną cechę, która ją wyróżnia - jest leworęczna. Zdarzyło mi się obejrzeć parę odcinków rosyjskiej "Niani" nieco bardziej różniącej się od oryginału, ale jak dla mnie jest ona nieco za bardzo ugrzeczniona. Całkowicie różniącą się wersją jest na pewno wersja włoska, która rosła blisko sto odcinków względem oryginału.
Uwielbiałam "Pomoc domową" (taki był polski tytuł amerykańskiej wersji tego sitcomu), ale w wersji oryginalnej. Fakt pani Dygant łudzaco przypomina oryginał, ale niestety to nie to samo. Kiedy oglądałam tę amerykańską wersję nie byłam już takim dzieckiem, bo jakoś tak chodziłam już do liceum. Jednak mimo to, ubawiłam się przy niej niesamowicie i nawet teraz, kiedy powtarzają ją na jakimś kanale, to chętnie oglądam :D
Wiem, jaki jest tytuł polskiej wersji oryginalnego tytułu, ale szczerze go nie trawię (myślę, że jako tłumacz mnie zrozumiesz). Nie uważam, żeby oddawał on sedno serialu jako całości. Co do wieku, w którym się ten sitcom ogląda to ja gdy parę lat temu do niego wróciłam, to go na nowo odkryłam. Gdy jest się małą dziewczynką, nie wyczuwa się dwuznaczności niektórych tekstów. Pamiętam, że gdy oglądałam "Pomoc domową" z moją młodszą siostrą ona, gdy ja umierałam ze śmiechu, mówiła że przecież w tej scenie nie ma nic śmiesznego.
Też uwielbiam głos Fran Drescher. Nie wiem czy to przejaw masochizmu czy raczej wielkiego uznania do aktorki, która wykracza poza serial (o czym jako jedna z niewielu doskonale wiesz).
Dawno, dawno temu oglądałam wersję oryginalną i zaśmiewałam się do łez. W wersji polskiej najbardziej interesowało mnie, kto da się namówić na gościnne występy:)
Tak wiem o tym. Na co dzień promuję Cancer Schmancer, bo właśnie dzięki temu doświadczeniu aktorka założyła tę fundację, by promować taki tryb życia, by zminimalizować ryzyko nowotworów i wychwycić chorobę wcześniej. To pomogło bardzo ważnej dla mnie osobie i mnie samej, stąd nawet w poście też o tym wspomniałam.
Ciekawie napisane na pozornie banalny temat :) Ja oglądałem tylko kilka odcinków oryginalnego serialu (przypadkowo zresztą) i tak się zastanawiam, czy dla chłopców najważniejszym atutem tej wersji nie są nogi ;) Polska produkcja jakoś mi nie podeszła. Nie wiem, czy choć jeden odcinek zmęczyłem :)
Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz. P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.
Ha! "Pomoc domowa" - serial mojego dzieciństwa. Jako dziecko przepadałem za tą produkcją. Polska wersja nie miała już dla mnie tyle uroku i naturalności, co amerykański oryginał, ale nie była ona najgorsza :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie się z Tobą zgadzam. To również film mojego dzieciństwa i mam identyczne odczucia. Dalej jestem jego fanką i zdarza mi się oglądać go do dzisiaj, by poprawić sobie nastrój :) A co do lepszej wersji, to chyba wszystko zależy od tego, którą wersję obejrzy się najpierw. Dla mnie serialowa niania chyba już zawsze będzie miała głos i śmiech Fran Drescher.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolałam nianię w oryginale. Nasza wersja nie przypadła mi do gustu... Nie lubię wiernych kopii serialowych oryginałów, wolę jak się mocniej różnią.
OdpowiedzUsuńAkurat wyszukiwanie różnic to moje hobby. Za każdym razem przyglądam się bardziej znając już wszystkie odcinki i za każdym razem coś wyłapuję. Co ciekawe, największą różnicę wychwyciła moja mama. Nie wiem, czy ktoś zauważył, że Drescher ma jeszcze jedną cechę, która ją wyróżnia - jest leworęczna.
UsuńZdarzyło mi się obejrzeć parę odcinków rosyjskiej "Niani" nieco bardziej różniącej się od oryginału, ale jak dla mnie jest ona nieco za bardzo ugrzeczniona. Całkowicie różniącą się wersją jest na pewno wersja włoska, która rosła blisko sto odcinków względem oryginału.
Ooo, to może skuszę się na włoską. :)
Usuń:)
UsuńUwielbiałam "Pomoc domową" (taki był polski tytuł amerykańskiej wersji tego sitcomu), ale w wersji oryginalnej. Fakt pani Dygant łudzaco przypomina oryginał, ale niestety to nie to samo. Kiedy oglądałam tę amerykańską wersję nie byłam już takim dzieckiem, bo jakoś tak chodziłam już do liceum. Jednak mimo to, ubawiłam się przy niej niesamowicie i nawet teraz, kiedy powtarzają ją na jakimś kanale, to chętnie oglądam :D
OdpowiedzUsuńWiem, jaki jest tytuł polskiej wersji oryginalnego tytułu, ale szczerze go nie trawię (myślę, że jako tłumacz mnie zrozumiesz). Nie uważam, żeby oddawał on sedno serialu jako całości. Co do wieku, w którym się ten sitcom ogląda to ja gdy parę lat temu do niego wróciłam, to go na nowo odkryłam. Gdy jest się małą dziewczynką, nie wyczuwa się dwuznaczności niektórych tekstów. Pamiętam, że gdy oglądałam "Pomoc domową" z moją młodszą siostrą ona, gdy ja umierałam ze śmiechu, mówiła że przecież w tej scenie nie ma nic śmiesznego.
UsuńOglądałam wersję amerykańską i naszą polską. Obydwie świetne. Uwielbiam głos Fran Drescher.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam głos Fran Drescher. Nie wiem czy to przejaw masochizmu czy raczej wielkiego uznania do aktorki, która wykracza poza serial (o czym jako jedna z niewielu doskonale wiesz).
UsuńDawno, dawno temu oglądałam wersję oryginalną i zaśmiewałam się do łez. W wersji polskiej najbardziej interesowało mnie, kto da się namówić na gościnne występy:)
OdpowiedzUsuńZawsze to była pewna niewiadoma. Niektórzy, wbrew pozorom, promowali się mówiąc, że w tym serialu nie wystąpią :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńI polską wersję i zagraniczną. Biedna tylko ta amerykańska aktorka, bo zachorowała potem na raka.
Tak wiem o tym. Na co dzień promuję Cancer Schmancer, bo właśnie dzięki temu doświadczeniu aktorka założyła tę fundację, by promować taki tryb życia, by zminimalizować ryzyko nowotworów i wychwycić chorobę wcześniej. To pomogło bardzo ważnej dla mnie osobie i mnie samej, stąd nawet w poście też o tym wspomniałam.
OdpowiedzUsuńCiekawie napisane na pozornie banalny temat :) Ja oglądałem tylko kilka odcinków oryginalnego serialu (przypadkowo zresztą) i tak się zastanawiam, czy dla chłopców najważniejszym atutem tej wersji nie są nogi ;) Polska produkcja jakoś mi nie podeszła. Nie wiem, czy choć jeden odcinek zmęczyłem :)
OdpowiedzUsuńNie wątpię, że nogi mogły mieć jakiś związek z wysoką oglądalnością tego serialu. Kobiety widziały raczej historię Kopciuszka :)
OdpowiedzUsuń