Autor: Molier Tytuł: „Skąpiec"
Tytuł oryginału: L’Avare
Tłumaczenie: Tadeusz Żeleński (Boy)
ISBN: 8388944584
Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza „Promocja"Rok wydania: 2001 Liczba stron: 83 |
Człowiek ma zaskakującą tendencję dostrzegania różnych
słabostek u innych. Bywają one mniej lub bardziej uciążliwe dla innych. Od
pewnego czasu jedna z polskich telewizji nadaje interesujący cykl reportaży o
jednej z takich wad. Na pierwszy rzut oka można uznać przedstawiane tam
sknerstwo, jako groteskowe i wręcz abstrakcyjne. Bohaterowie z własnej, nieprzymuszonej woli
decydują się spać na starych karimatach czy brać kąpiele w ubraniach, gdyż
twierdzą, iż to oszczędność wody i środków piorących. Można się tu wykazać
niezwykłą pomysłowością, lecz to nie jest najważniejsze. Następuje coś w
rodzaju przeniesienia uwagi z rodziny na pieniądze, których nie chce się wydawać.
O ile bieda potrafi niejako scalić w nieszczęściu, o tyle skąpstwo często
prowadzi do niezwykłych sytuacji.
Molier w „Skąpcu” pokazał wadę zbytniej oszczędności w sposób
przerysowany, bardzo komiczny, a zarazem ekscentryczny. Cóż można powiedzieć o
głównym bohaterze utworu? Harpagon jest bez pamięci zakochany… w swojej
szkatułce z pieniędzmi zakopanej w ogródku. Może ukryłby obiekt swojego
uwielbienia, gdyby nie ciągłe myśli i chęć pomnożenia majątku. Robi to
oczywiście w tajemnicy przed swoją rodziną zajmując się niezbyt szlachetnym
zajęciem – lichwą. Traf chce, by jego największa wada go zgubiła, gdyż przez
to, ze jest dusigroszem, pod drzwi tego nieuczciwego pożyczkodawcy trafia nie
kto inny jak jego własny syn. To rozpoczyna lawinę, która spowoduje splot wielu
zdarzeń.
Choć monety w tej francuskiej komedii wciąż brzęczą, to
ważniejsze w efekcie, staje się samo dążenie do osiągnięcia szczęścia. Mamy tu
dość rozwinięty wątek miłosny. Kleant
kocha Mariannę, która z kolei jest narzeczoną Harpagona, ale jeszcze nie wie,
że… No dobrze oszczędzę Wam streszczania tego iście wenezuelskiego wątku.
Molier stawia przed nami dość przewidywalną fabułę, co jakiś czas łechcąc naszą
próżność. W pewnym momencie, ma się tę miłą świadomość, że chyba tylko
bohaterowie nie wiedzą, co stanie się w kolejnej scenie. Co więc sprawia, że
nie obniżę swojej oceny za brak zaskoczenia? Odpowiedź jest prosta. Dopiero,
gdy przeczytasz ostatnią stronę (lub o szczęśliwcze, usłyszysz ostatnie zdanie
z teatralnej sceny), dojdziesz do wniosku, że celem autora nie było wcale
rozśmieszenie Cię do łez. Nagle z siłą huraganu uderzają pytania, które na
jakimś etapie życia zadaje sobie każdy z nas. Czy warto gonić za pieniędzmi?
Czy każdemu ufać? Czy należy być szczerym? Zdajemy sobie wtedy sprawę, iż nasz
śmiech ma ostatecznie gorzką barwę.
To już drugi mój kontakt z publikacją wydaną przez oficynę
wydawniczą „Promocja”. Pomimo wciąż występujących literówek nie jest to już tak
wielki problem, jak w przypadku „Romea i Julii”, o czym warto wspomnieć. Zniknęły
natomiast moje uwagi względem wartości merytorycznej opracowania dzieła.
Ciekawe jest spojrzenie na opisany utwór przez pryzmat
autora. Był w końcu skandalistą swoich czasów i nie miał czci do dorobku swoich
konkurentów, co powodowało u nich wybuchy niepohamowanej irytacji. Trudno się
dziwić, jeśli ten ulubieniec Króla Słońce wypowiadał dialogi innych w swoich
prześmiewczych sztukach. Przy okazji tej recenzji, gdzieś w tle rodzi się
dyskusja o tym, gdzie jest granica między inspiracją, a plagiatem. Widać
przecież fascynację dziełem Plauta pt.: „Skarb”. Niezależnie od opinii na ten temat, warto
poznać „Skąpca”, bo to naprawdę mądra komedia.
Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra książka)
Moja ocena: 7/10 (bardzo dobra książka)
Tak, to mądra komedia. Zgadzam się z tym w zupełności.
OdpowiedzUsuńZnakomity dowód na to, że pozory mogą mylić. Naprawdę można wynieść coś wartościowego nawet z komedii. Dla mnie to było ogromne zaskoczenie.
OdpowiedzUsuńOch, jakże dawno to czytałam i oglądałam...Cieszę się, że przypominasz tę komedię. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńJa do twórczości Moliera wróciłam po latach. W szkole, wieki temu czytałam "Świętoszka", a teraz uzupełniam zaległości z klasyki, ze względu na moją dwanaście lat młodszą siostrę, która ma tę książkę teraz w kanonie lektur szkolnych. Miło mi było o niej napisać i Ci ją przypomnieć. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMolier jest ponadczasowy w każdym wydaniu. ;)
OdpowiedzUsuńZupełnie się z tym zgadzam :)
OdpowiedzUsuńTa klasyka nadal przede mną. Dobrze, że o niej przypominasz. :)
OdpowiedzUsuńPolecam Ci przy chwilce czasu zapoznać się z tą króciutką komedią. Miło czasem sięgnąć po klasykę nawet po to, by się troszkę przy niej pośmiać :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że to mocna rzecz, ale nie podjąłbym się teraz pisania o niej. Musiałbym po raz drugi przeczytać, gdyż już się kilka razy przekonałem, że punkt widzenia zmienia się z czasem, nie tylko punktem siedzenia. Szkoda, że tego czasu wciąż brak :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze staram czytać, gdy książka jest jeszcze świeżo w mojej pamięci, choć bywają wyjątki, jak np. "Folwark zwierzęcy", który jeszcze czeka u mnie na opisanie i polecenie. Całkowicie zgadam się punkt widzenia wraz z wiekiem. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO dziwo jest to jedna z niewielu lektur, która mi się podobała ;)
OdpowiedzUsuńCzasem zdarzają się ciekawe lektury :)
UsuńAch, literatura francuska. Molier jest po prostu niezrównany. Polecam jego twórczość wystawianą na żywo. Ja byłem m.in. na "Chorym z urojenia" z Andrzejem Grabowskim w roli głównej i z czystym sumieniem mogę zarekomendować ten spektakl.
OdpowiedzUsuńNiestety, nie mam okazji zbyt często chodzić do teatru, choć mam jakieś przeczucie graniczące z pewnością, iż Grabowski w tej roli jest niezrównany. Swoją drogą zauważyłam, że literatura francuska zajmuje u mnie wyjątkowe miejsce. Balzac, Molier, a ostatnio Romain Rolland. Obawiam się, że to nie koniec...
UsuńMolier był geniuszem :) co prawda wolę "Świętoszka", ale "Skąpiec" też gwarantuje doskonałą rozrywkę :)
OdpowiedzUsuńJa chyba wolę "Skąpca". Przypuszczam, że to ze względu na to, iż "Świętoszek" był moją lekturą szkolną. Nie wiem czy w klasie I gimnazjum byłam już gotowa na Moliera i może stąd taka ocena :)
OdpowiedzUsuńMolier genialny, ale Boy też genialny. Bardzo lubię jego tłumaczenia. W ogóle go lubię:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w zupełności. W planach mam nie tylko książki w jego przekładzie, ale również jego utwory. Żeleński jest niezwykłym tłumaczem.
OdpowiedzUsuńO, tak, jego utwory też są dobre. Zaczynałam od felietonów, dotąd bywają aktualne;)
OdpowiedzUsuńTo nadal przede mną, ale skoro tak twierdzisz, to czuję się jeszcze bardziej zachęcona :)
UsuńP.S Twój komentarz jest zdublowany więc pozwoliłam sobie jeden usunąć. Pozdrawiam :)