Autor: Mark Gimenez Tytuł: „Kolor prawa"
Tytuł oryginału: The Colour of Law
Tłumaczenie: Jarosław Rybski
Wydawnictwo: Sonia Draga
ISBN: 978-83-7508-062-9
Data wydania: luty 2008Liczba stron: 432 |
Czy wiecie, czym się różni rozjechany prawnik od
rozjechanego węża? Dam Wam chwilkę do zastanowienia. Gotowi? Otóż, przed wężem
widać ślady hamowania... Ten dość sarkastyczny żart, choć tak okrutny,
znakomicie obrazuje podejście przeciętnego człowieka do zawodu adwokata.
Niemal wszyscy postrzegają tę profesję, jako żerowanie na czyimś nieszczęściu
lub niesamowitą okazję na wzbogacenie się korzystając z brudnych pieniędzy
przestępców. Cóż może zrobić skromny czytelnik zmęczony takimi pesymistycznymi informacjami?
Odpowiedź jest prosta. Sięgnąć po dobry thriller prawniczy. Bierzemy, więc
książkę do ręki i zaczynamy czytać. W pewnej chwili orientujemy się z wyrazem
niesmaku na twarzy, iż Mark Gimenez stawia przed nami prawnika, ciężko
powiedzieć, że skorumpowanego, ale na pewno umiejącego łamać prawo w jego majestacie. Chcemy, więc odłożyć zaczętą lekturę, ale nagle zdajemy sobie
sprawę, że historia tak nas wciągnęła, iż już nie ma odwrotu i musimy ją poznać
do końca.
Scott Fenney to młody, ambitny prawnik. Jego życie to bajka. Ma ładny dom,
najpiękniejszą żonę w całym mieście i córkę Boo, którą kocha nad życie.
Codziennie rano wsiada do swojego lśniącego ferrari i rusza do pracy. Na ulicy
mija idealnych ludzi. Po kilku minutach dociera do kancelarii swojego
wspólnika, gdzie generuje przychód w wysokości trzech milionów dolarów rocznie.
Żyje w „bańce" Dallas i o tym, że kiedyś był biedakiem, zdążył już dawno
zapomnieć. Przez jedno niepozorne przemówienie jego sielankowe zaczyna chwiać się
w posadach. Sędzia sądu federalnego, urzeczony kłamliwą gadaniną prawnika,
wyznacza Scotta na obrońcę z urzędu pewnej czarnoskórej narkomanki, oskarżonej
o zabójstwo syna senatora mianowanego na kandydata na urząd prezydenta USA.
Bohater nie jest głupi, więc stara się jak najszybciej przekazać kłopotliwą
klientkę komuś innemu. Jest tylko jeden problem. Mianowicie, dziewczyna chce,
by reprezentował ją właśnie Fenney. Czy wydawałoby by się pozbawiony
ludzkich uczuć mecenas zdecyduje się jednak reprezentować Shawandę, ryzykując
równocześnie swoją karierą? „Kolor prawa" to nie tylko książka prawnicza. Jeśli zastanawialiście się kiedyś, co byście zrobili, jeśli los pozwoliłby Wam ponownie wybrać swoją ścieżkę np. kariery, ta pozycja będzie niezwykłą analizą porównawczą. Scott jest zachłanny, a Bobby nie. Choć panowie dzielą tę samą profesję, różni ich niemal wszystko. Obydwaj byli identyczni, jednak każdy z nich podjął inną decyzję, co jednoznacznie zdecydowało o ich losie. Myślę, iż książka jest tak dobra, iż przed podobnym wyborem staje każdy. Zrzeczenie się sumienia kosztem majątku jest proste. Czy jednak konsekwencje będą dokładnie takie, jakich oczekuje Scott?
Książkę postrzegam, jako wartą poznania, niemniej wiem, że moja opinia o niej nie jest pełna. Autor był pod szczególnym wrażeniem „Zabić drozda", czyli powieści należącej do kanonu literatury. Osobiście, ten utwór jest wciąż na liście moich przyszłych wyzwań czytelniczych, stąd trochę niekompletny obraz całości stworzonej przez Gimeneza. Jestem ciekawa reakcji kogoś, kto czytał już dzieło Harpera Lee i na jego tle oceni „Kolor prawa".
Zabić drozda szczerze polecam, ja czytałam - czyli teraz należy sięgnąć po Kolor prawa...
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam, więc "Kolor prawa" i czekam na Twoje wrażenia. Ja "Zabić drozda" na pewno przeczytam, choć Gimenez w swojej pozycji "niechcący" ujawnił mi już puentę tego klasyka.
OdpowiedzUsuńRozpoczniesz lekturę i zapomnisz o puencie. Z pewnością pochłonie Cię świat pewnych uroczych dzieciaków. Oczywiście jest to ciekawa historia, z konfliktem rasowym w tle...
UsuńWłaśnie, ten motyw konfliktu rasowego najbardziej mnie intryguje..
UsuńMimo Twojej świetne recenzji (początek mnie powalił ;)) jednak się nie skuszę, bo takie klimaty jakoś mi nie leżą.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Dziękuję za komplement, chociaż wiem, że Twojemu kunsztowi nigdy nie dorównam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Oj, jaki to kunszt? Nie przesadzaj - żaden. :)
UsuńPozwól mi proszę mieć własne zdanie na ten temat:)
UsuńSłyszałam o tym autorze, ale jeszcze nie miałam okazji czytać jego książek. "Zabić drozda" u mnie również czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńDla mnie ten autor był totalną niespodzianką. Szczerze mówiąc pewnie nie przeczytałabym nawet tej książki, gdyby nie moja siostra, która mi ją pożyczyła. Stwierdziłam, że jest najmniej ciekawa z wszystkich, więc pójdzie na pierwszy ogień. Wspaniale być pozytywnie zaskoczoną.
OdpowiedzUsuń