Jakiś czas temu zachwycałam się powieścią „Przepiórki w płatkach róży”. Już wówczas wiedziałam, że nie jest to moje pożegnanie z tą fabułą. Byłam pewna, iż prędzej czy później będzie mi dane obejrzeć jej ekranizację. Ci, którzy nieco dokładniej śledzą moje poczynania, znają pewnie mój autorski kącik filmowy na portalu Z kamerą wśród książek, gdzie od czasu do czasu pastwię się nad udanymi i chybionymi adaptacjami. Tym razem jednak postanowiłam napisać o filmie na „moim kawałku blogowej podłogi”. Dlaczego? Przede wszystkim, dlatego że tekst poniekąd dotyczy mojej współpracy z lokalnym Dyskusyjnym Klubem Książki. Jest też drugi bardziej trywialny powód. Do tej chwili nie rozumiem, co się stało, że chyba, jako jedyna z osób, które oglądały seans, nie mam ochoty napisać hymnu pochwalnego na jego temat, choć miałabym do tego wszelkie podstawy. Jest tym filmie wszak wszystko, czego pragnąłby czytelnik i fan filmu zarazem. Dlaczego więc nie czuję motylków w brzuchu?
Niewielu polskich czytelników wie o tym, iż Laura Esquivel jest również znana w swojej ojczyźnie, jako autorka scenariuszy. Nim zasłynęła na całym świecie swoją debiutancką powieścią, zajmowała się tworzeniem widowisk telewizyjnych dla dzieci. Jej pierwszy scenopis przeznaczony na duży ekran, tworzący fabułę filmu „Chido One tacos de Oro” był nominowany do nagrody Ariel przyznawanej przez Meksykańską Akademię Filmową. Niemniej kluczowym momentem w życiu Laury okazała się jej debiutancka książka, której adaptacji podjął się pierwszy mąż artystki Alfonso Arau. Można przypuszczać, że aspekt osobisty ułatwił pracę na planie, lecz już kilka lat później doszło do głośnego rozwodu słynnej pary po dwudziestu latach szczęśliwego małżeństwa. Arau bez pardonu obwiniał żonę o oszustwa i zniesławienie. Wznowienie relacji zawodowych byłego małżeństwa nastąpiło dopiero w 2009 roku.
Kadr z filmu ..Przepiórki w płatkach róży" (1992) |
Jeśli chodzi o adaptację „Przepiórek w płatkach róży” to stanowi ona całkowite odwzorowanie powieści. Różnice są naprawdę minimalne i wiążą przede wszystkim z możliwościami technicznymi kina lat dziewięćdziesiątych (brakuje m.in. sceny z udziałem fluorescencyjnych zapałek). Dodatkowo akcja została nieco pozbawiona brutalizmu. Przyznam wam się szczerze, że widziałam w wyobraźni klimat zbliżony do filmu „Plac Zbawiciela” Krzysztofa i Joanny Krauze. Liczyłam, iż Laura Esquivel postawi na zabawę kontrastem miłości i nienawiści, a realizm magiczny będzie przysłowiową wisienką na torcie. Ten film to idealna propozycja dla fanów kina latynoamerykańskiego, gdzie to aspekt niespełnionej miłości i pożądania odgrywa pierwszorzędną rolę. Podkreślone są tu więc niesamowicie zmysłowe sceny nagości, które nie przekraczają granicy dobrego smaku, ale wrażliwsi widzowie mogą mieć poczucie pewnego dyskomfortu. Na tym tle wysuwa się aspekt rewolucji meksykańskiej i roli kobiety w nowej rzeczywistości. Dopiero ekranizacja uświadomiła mi, jak ważne było dla pisarki pokazanie dążenia Tity do wyzwolenia z tradycyjnego modelu zachowań.
Sama gra aktorska jest celowo dość minimalistyczna, co było dla mnie sporym zaskoczeniem i sprawiało, że ta historia nie wzbudziła we mnie aż tylu emocji, ilu się spodziewałam, aczkolwiek rozumiem zamysł scenarzystki. Tu sztywność jest przejawem obojętności. Postać Mamy Eleny (w tej roli genialna Regina Torné) to wszak współczesna Królowa Śniegu i trudno byłoby ukazać ją bardziej charakterystycznie.
Mario Iván Martínez jako Dr John Brown |
Dziwię się swoim odczuciom. Pomimo tego, że jestem zwolenniczką całkowitego przeniesienia fabuły powieści na ekran, tym razem byłam rozczarowana właśnie tą dosłownością. Pierwszy raz miałam okazję obcować z idealną kopią. Dialogi i opisy zostały powielone słowo w słowo, co wiąże się z tym, że czasem piękny język literacki przebijał wizję. To chyba sprawiło, że ani przez moment nie czułam się „naocznym świadkiem” tej historii. Ten jeden raz polecam przed lekturą książki, zacząć od ekranizacji, bo prawdopodobnie tylko tak będzie mogli w pełni cieszyć się walorami filmu.
Powiązane posty
Laura Esquivel - Przepiórki w płatkach róży
Powiązane posty
Laura Esquivel - Przepiórki w płatkach róży
Nie czytałam, ani nie oglądałam, jednak wolałabym najpierw przeczytać, szczególnie, że jak mówisz film jest odzwierciedleniem książki ;)
OdpowiedzUsuńSpotkałam się kilka razy z taką sytuacją i zdecydowanie wolałabym najpierw wtedy przeczytać książkę ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
KrainaKsiazkaZwana
Ja też zwykle zaczynam od literackiej wersji i zwykle to się nieźle sprawdza. Książkę bardzo Ci polecam, szczególnie jeśli lubisz opowieści ze szczyptą magii. Pozdrawiam.
Usuń