Stan wegetatywny (zwany
potocznie śpiączką) to stan, w którym osoba jest przytomna, ale
pozbawiona świadomości. W praktyce oznacza to, że ktoś w pewien
sposób odbiera bodźce z otoczenia, ale często jest to widoczne
tylko po wykonaniu drobiazgowych badań np. rezonansem magnetycznym.
Świat filmu zbudował nieco spłaszczony obraz tego schorzenia
neurologicznego. Większość z nas myśli, że „przebudzenie”
może nastąpić od tak i nie spowodować żadnych daleko idących
konsekwencji. Tak naprawdę, by pacjent w pełni „wrócił” do
rzeczywistości często potrzeba nie dni, ale tygodni, a nawet
miesięcy. Na każdy sukces składa się praca wielu specjalistów.
Ważne jest też wsparcie rodziny. Wydaje mi się, że zachowanie
nadziei na wyzdrowienie kogoś bliskiego, jest czasem czynnikiem
napędzającym działania innych. Książka, którą chcę
przybliżyć, to prawdziwa historia odważnej kobiety wierzącej i
walczącej o „powrót” do życia swojego syna, pomimo wielu
trudności i często ograniczonego wsparcia instytucji powołanych do
pomocy w takich sytuacjach. Jest to też poruszająca opowieść o
sile mentalnej chłopaka, który poniekąd zaprzeczył nauce i
zjednoczył wokół siebie grono niezwykłych przyjaciół, których
motywuje do dziś.
Było lato 1991 roku. Dwudziestoletni Massimiliano Tresoldi wracał z
wakacyjnego wypoczynku, którym był nieco rozczarowany. W tym czasie
jego matka podświadomie wyczuwa zagrożenie, choć nie może
wiedzieć, iż jej syn nie wróci do domu jak zwykle z uśmiechem na
twarzy, opowiadając o beztroskich chwilach nad wodą. Wystarczy
jeden telefon i głos w słuchawce, by spełniły się najgorsze
obawy. Rodzina jedzie do szpitala, myśląc, iż to tylko zwykła
formalność. Nie mogą uwierzyć, że Maks uległ ciężkiemu
wypadkowi i jest na granicy życia i śmierci. „Przecież on jest
wakacjach. To musi być ktoś inny” - powtarzają sobie w myślach.
Fakty jednak temu przeczą. Zdruzgotana Lucrezia widzi swojego syna
podpiętego do aparatury podtrzymującej jego oddech. Lekarze nie
pozostawiają nawet cienia nadziei. Każą przygotować się na
najgorsze. Każdy telefon budzi lęk. Mijają jednak godziny, potem
dni, a młody Włoch wciąż żyje. Jego stan nadal jest krytyczny, a
nowa diagnoza wcale nie pociesza – permanentny stan wegetatywny.
W matce rodzi się
bunt. W pewnej chwili, tylko ona wierzy, że to nie koniec. Walczy z
całych sił, by zapewnić chłopcu najlepsze warunki leczenia,
zrażając do siebie niemałe grono lekarzy. Czara goryczy przelewa
się, kiedy kobieta odkrywa, że jej syn zamiast rehabilitacji
pobudzającej dostaje leki uspokajające. Podejmuje szaleńczą
decyzję i żąda wypisania Massimiliano na własną prośbę, by
opiekować się nim w domu.
Zaczynają się próby
organizacji leczenia na „własną rękę”. Z wielkim trudem
ostatecznie udaje się zebrać sporą grupę wolontariuszy i ludzi
dobrego serca, którzy poświęcają swój czas, by pomóc Maksowi.
Wszyscy starają się traktować „śpiącego” normalnie. Nie brak
wśród tytanicznej pracy przyjacielskiego śmiechu kolegów i
relacji z meczów ukochanej drużyny piłkarskiej AS Roma. Jednak powoli entuzjazm przygasa. Gdy Lucrezia nie ma już siły, nagle jej
wysiłki zostają nagrodzone.
Książka składa z
dwóch oddzielnych części. Pierwsza to bardzo intymny pamiętnik
matki, która z rozbrajającą szczerością opisuje swoje wzloty i
upadki w walce o życie najbliższej osoby. Poznajemy również
samego Massimiliano – niezwykłego, pozytywnego wojownika, który
nieustannie zaraża innych radością życia. Pozycję uzupełnia
zestaw listów udowadniających, że historia Włocha miała wpływ
na postrzeganie świata przez wielu młodych ludzi.
Narratorka, Lucia
Bellaspiga i Pino Ciociola publikacją przedstawiają niejako
katolicką odpowiedź na historię Eluany Englaro, której losy
śledziła cała Italia, a także niemała część Europy.
Dziewczyna po wypadku, który odniosła w 1992 roku, była w stanie
wegetatywnym przez jedenaście lat. Na prośbę ojca, kobieta po
miesiącach batalii sądowych i protestów wielu środowisk,
przestała być sztucznie karmiona i w efekcie zmarła. To miało
niemały wpływ na rodzinę Tresoldi, która będąc religijna nie
akceptowała takiego wyboru. Może właśnie głęboka wiara
sprawiła, że bliscy Maksa nie ustali w wysiłkach.
Książkę polecam
wszystkim, a nie tylko młodym ludziom, jak głosi okładka. Mało
wszak na polskim rynku wydawniczym tak budujących relacji osób,
które pokonały chorobę lub nadal z nią walczą.
To naprawdę podbudowująca historia. Podoba mi się podzielenie książki na dwie części.
OdpowiedzUsuńMi również podoba się ten pomysł :)
UsuńA, słyszałam o tej książce i przypadku bohatera. Niesamowite!
OdpowiedzUsuńDokładnie to słowo nasuwa się jako pierwsze :)
UsuńJa nie słyszałam, ale na tyle ciekawi, że czemu nie?? Pozdrawiam ciepło
UsuńPolecam i pozdrawiam :)
Usuń