Ads 468x60px

niedziela, 14 czerwca 2015

Mistrzowie polskiego reportażu: Janusz Korczak

Autor: Janusz Korczak
Tytuł artykułu: ,,Nędza Warszawy"
Rok publikacji: 1901
Umiejscowienie w antologii 100/XX: Tom I (s. 23 - 39)

Mając w dłoniach (czy raczej na stoliku, bo publikacja jest dosyć ciężka, ze względu na swoje gabaryty) pierwszy tom antologii reportażu pod redakcją Mariusza Szczygła, pomyślałam sobie, że muszę przygotować się na to, że początkowo będę obserwatorem życia, które już dawno minęło, a wszystkie problemy w nim zawarte będą dla mnie czystą abstrakcją. Wszak publicysta, będąc naocznym świadkiem wydarzeń, o których pisze i żyjący ponad sto lat temu, miał prawo do innego spojrzenia niż nasze, a rzeczywistość podlega przecież nieustannym zmianom. Tymczasem już pierwszy artykuł udowodnił mi w jak ogromnym byłam błędzie, sądząc, że nie znajdę w publikacji uniwersalnych dylematów ludzkiej egzystencji.
Janusza Korczaka kojarzy chyba każdy. Maluchy poznają go dzięki unikatowym przygodom „Kajtusia Czarodzieja” czy „Króla Maciusia Pierwszego”. Z czasem obraz lekarza, pedagoga i pisarza nabiera bardziej realnego i tragicznego wyrazu. Marsz opiekuna wraz z niczego nieświadomymi dziećmi do obozu śmierci w Treblince wbił się w pamięć narodu. Choć relacje z okrutnej wywózki wychowanków Domu Sierot z 6 sierpnia 1942 są różnie opisywane przez świadków tego wydarzenia, to zawsze widoczna jest postawa człowieka, który choć miał możliwość bezpieczniejszego życia po „aryjskiej” stronie, nie opuścił swoich małych przyjaciół i zginął razem z nimi. Heroiczna postawa zakryła w pewnym stopniu dokonania Korczaka na polu publicystycznym, a przecież takich tekstów jest całkiem sporo. Sam wybór felietonów wydany, jako „Koszałki Opałki”, z 1905 roku zawierał ponad dwieście felietonów. Ten, na który natrafiamy w antologii, pokazuje jak dużą mądrość i empatię wykazywał człowiek, umiejący dostrzec szerszy kontekst w życiu ludzi o odmiennym statusie społecznym.
Wszystko zaczęło się zapewne od ciekawości. Autor pragnął poznać bliżej rzeczywistość osób najbiedniejszych. Wraz z takimi osobistościami, jak Zofia Nałkowska czy Ludwik Liciński zapuszczał się na warszawskie Powiśle, Wolę, Zacisze i Starówkę. O ile wspomniani towarzysze tych specyficznych wycieczek po pewnym czasie zrezygnowali, lekarz wyczulony na ludzką krzywdę postanowił zgłębić mentalność uważanego wówczas za marginalne środowiska. Człowiekowi z wyższych sfer pewnie trudno było zdobyć sobie zaufanie stołecznych opryszków i złodziejaszków. Pomocna okazała się wspólna wizyta w karczmie, gdzie w otoczeniu napojów wysokoprocentowych pękły wszystkie bariery mentalne. Dzięki temu Korczak odkrył unikatowy „honor”, którym kierowali się mieszkańcy biedniejszych dzielnic. Współczesnemu czytelnikowi trudno jest zrozumieć, na czym dokładnie polegał ten oryginalny system zasad, pomimo że autor przytacza przykłady jego zastosowania u swoich rozmówców. Pewną filozofię tych zachowań poza polskim literatem przywołuje również ponad cztery dekady później Stanisław Grzesiuk w jednej ze swoich najbardziej znanych piosenek:

Alejami wycackany szedł se jakiś gość.
Facjata niby owszem, może być.
Nagle potknął się o kamień rycząc "Och, psiakość!
Jak oni mogą w tej Warszawie żyć!"
I ciut mnie zalała mnie zła krew,
Więc go na perłowo w tenże śpiew:

Nie bądź za cwany w unre odziany.
To może mieć dla ciebie skutek opłakany.
Nie masz cwaniaka nad warszawiaka,
Który by mógł go wziąć pod bajer lub pod pic”[1].
Mapa Warszawy (1831)
Janusz Korczak starał się nie oceniać działań, które obserwował, choć nie zawsze było to dla niego proste. Z wielkim trudem mógł bezczynnie patrzeć, jak rodzice w cugu alkoholowym zostawiali swoje pociechy na pastwę losu.
„Nędza Warszawy” uczy współczesnego czytelnika mądrego i skutecznego pomagania. Znany pedagog pokazuje, że rzucenie co jakiś czas, pewnej kwoty do puszki bezdomnego, nie jest wcale  dobrym i skutecznym rozwiązaniem. W taki sposób można nauczyć kogoś bez dachu nad głową bierności, która nie pomoże mu w poprawie swojego losu. Nie oznacza to, że mamy być nieczuli na ludzką krzywdę. Wręcz przeciwnie. Widząc osobę, która prosi o kilka złotych na chleb, zamiast szukać zagubionych grosików w portfelu, po prostu podzielmy się z nią kanapką, a jeśli chcemy realnie pomóc dowiedzmy się czegoś więcej o sytuacji osoby proszącej. Mądre powiedzenie głosi, że lepiej dać wędkę niż rybę, więc czasem zamiast pieniędzy lepsze będzie wsparcie emocjonalne i pokazanie drogi, dzięki której ktoś odzyska nadzieję na lepsze jutro i sam zawalczy o poprawę swojego bytu.




[1] Fragment piosenki „Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka” (tekst: Albert Harris; wykonanie: Stanisław Grzesiuk) 

Tekst jest częścią projektu ,,Mistrzowie polskiego reportażu",  którego pomysłodawczynią jest autorka bloga Inna Perspektywa

6 komentarzy:

  1. Słyszałam oni bardzo ciekawa postać, szkoda że nie żyje odał je za innego człowieka który był ocjem, i niechciał zginąć w obozie koncetracyjnym.
    Bardzo ciekawy artykół

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ten autor miał bardzo ciekawe życie, Był bardzo wrażliwy na krzywdę innych,

      Usuń
  2. Na moich studiach dużo mówiło się o Korczaku. Wspaniały człowiek, wybitny pedagog.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy tekst Aniu... Korczak od zawsze kojarzył mi się z dziećmi...pokazałaś mi kolejną odsłonę Pana Janusza...co zmusiło mnie do przemyśleń...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też do niedawna się tak kojarzył, ale zagłębiając się w jego życiorys odkryłam go na nowo. Jego postawa naprawdę skłania do przemyśleń.

      Usuń

Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.