Autor: Sławomir Shuty
Tytuł: „Dziewięćdziesiąte"
Wydawnictwo: Korporacja Ha!Art
ISBN: 978-83-64057-26-7
Data wydania: 6 grudnia 2013
Długość ścieżki: 4 godz.
19 min.
|
Każda
dekada ma w sobie coś wyjątkowego, choć nie zawsze to zauważany. Zwykle na
pozór drobne zmiany wkraczają w naszą rzeczywistość nieoczekiwanie, bądź
niezauważalnie. W przypadku tej ostatniej ewentualności, gruntowna ocena
zaistniałej sytuacji, następuje dopiero po pewnym czasie. Jeśli chodzi o lata
dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku, to bardzo rzadko je analizujemy. Wydaje się,
iż przyczyną tego braku zainteresowania jest dziesięciolecie wcześniejsze, gdy
sytuacja społeczna była napięta. W końcu zestawienie okresu, gdy PRL walczył z
Solidarnością, a ludzie stali w długich kolejkach, by zdobyć choćby trochę
reglamentowanego towaru, z pierwszymi latami po wolnych wyborach jest chyba nieadekwatne,
bezcelowe i niewłaściwe. Faktem jednak jest, iż pokolenie dzisiejszych
trzydziestokilkulatków wychowało się już głównie w latach ostatniego dziesięciolecia
ubiegłego wieku, czyli epoki transformacji.
Swoje
własne ujęcie pierwszych lat demokracji przedstawia Sławomir Shuty w osobliwym
cyklu opowiadań. Autor to pisarz, reżyser i performer pochodzący z Nowej Huty,
o czym dobitnie świadczy już sam pseudonim artystyczny. Tym razem rodzinna dzielnica,
specyficzna przez swoją historię, dla nas czytelników jest zarówno punktem startowym,
a także pewnym rodzajem odniesienia. Na mapie Polski trudno znaleźć lepsze
miejsce, żeby ukazać kontrast przemian w „Dziewięćdziesiątych”. Sama dzielnica
to przecież symbol poprzedniego ustroju i jakby nie patrzeć planu
sześcioletniego, w którym Nowa Huta miała się stać się miejscem
industrializacji na styl radziecki. Nagle
stało się coś, czego władze nie miały w planach. Zmieniła się rzeczywistość i
Polska uwalniła się ze złotej klatki. Wbrew pozorom, dziewięćdziesiąte nie dały
takiego poczucia wolności, jakiego wszyscy się spodziewali albo inaczej,
swoboda pociągnęła za sobą nową niepewność. Powoli i niezdarnie każdy uczył się
poruszać w nowych realiach. Autor świetnie pokazuje, iż zmiany następowały
powoli i wszędzie. Wolności trzeba było się nauczyć, a cóż zrobić, gdy przewodników
jak na lekarstwo?
Kasety VHS to dla mnie wspomnienie lat dziewięćdziesiątych (fot.Jared C. Benedict) |
Gry NES - teraz nikt nie uwierzy, że gry słabej jakości były czymś (fot.CC BY-SA 1.0) |
Jedynym niedociągnięciem audiobooka jest tylko drobna wada. Ścieżka, w zależności od części, została nagrana z różną głośnością, co może być problemem, gdy zdecydujemy się poznawać opowiadania w czasie podróży. Mimo to polecam zarówno wersję dźwiękową, jak i papierową tym, którzy chcą sobie przypomnieć lub odkryć na nowo lata dziewięćdziesiąte.
***
Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Portalowi Sztukater.pl
Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać "Zwał" tego autora i przyznam, że książka wywarła na mnie wrażenie. Ta też zapowiada się interesująco, ale na pewno nie sięgnę po nią w takim wydaniu. Nie przepadam za audiobookami i ebookami. A lata dziewięćdziesiąte także kojarzą mi się z kasetami VHS, grami na pegazusa i magnetofonem;)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest też wydana w tradycyjnej formie, czyli na papierze, więc jeśli po moim tekście chciałabyś jednak zapoznać się z tekstem, to rozglądnij się za tym tytułem. Fajnie, że mamy podobne skojarzenia związane z tym okresem. Kiedyś za taką ilość dyskietek na Pegazusa, oddałabym dużo.
UsuńChętnie bym przeczytał, bo, podobnie jak w Twoim przypadku, lata 90-te to pierwsza świadomie przeze mnie zarejestrowana "epoka" i ciekawie byłoby porównać swoje wspomnienia z wizją roztoczoną przez autora.
OdpowiedzUsuńTakie porównanie naprawdę bywa fascynujące. Akurat w moim przypadku część wspomnień autora pokryła się z tym, co pamiętam.
UsuńJakoś nigdy się nie polubiłam z tym autorem, chociaż już sporo czasu minęło i może czas sprawdzić jak się rozwinął. Jego pierwsze książki napisane były stylem, którego wyjątkowo nie lubię, a który przez pewien czas w literaturze polskiej był wszechobecny. Chodzi mi o połączenie strumienia świadomości z zalewem wulgaryzmów. :)
OdpowiedzUsuńKażdy autor ma swoich czytelników. Nie musisz czytać książki, jeśli przekaz do Ciebie nie trafia. Twój komentarz uświadomił mi, iż ten specyficzny język i ilość wulgaryzmów też mi nieco przeszkadzały, ale pomyślałam, że to miało podkreślić buntownicze nastawienie. Jeśli to stała forma, to dwa razy się zastanowię, zanim ponownie sięgnę po inne książki Shutego. Dziękuję za cenny komentarz :)
UsuńLata 90te to lata moich szczenięcych lat, które darzę ogromną sympatią. Za klimat, za muzykę, za wszystko...:)
OdpowiedzUsuńJa mam dokładnie tak samo :)
Usuńi ja mam podobnie - uważam, ze mieliśmy lepiej niż dzisiejsze dzieciaki, mniej zawiści, mnie pędu, poza tym fajna okładka!
UsuńMasz rację :)
UsuńMnie najbardziej w głowie siedzą lata 80. XX wieku i to ta dakada najbardziej mnie fascynuje. No tak, ktoś powie, że wtedy nie było się czym zachwycać, bo stan wojenny, strajki, internowanie. Ale były też dobre strony: niezapomniana muzyka, zachłyśnięcie się Zachodem, festiwale rockowe w Jarocinie, gdzie bez noża nie wchodź. Wiem, to ostatnie może przerażać, ale mimo takiego uzbrojenia nikt nikogo nie pozbawiał życia, tak się to dzieje się dzisiaj. Mam też wiele innych wspomnień z tamtego okresu. Lata 90. już tak na mnie nie działały. Wszystko oczywiście zależy od tego, kiedy człowiek przyszedł na ten świat. :-) Najbardziej jednak brakuje mi tego, że niegdyś ludzie żyli ze sobą, a nie obok siebie. I to jest smutne. Cywilizacja zrobiła z nas samotników. :-(
OdpowiedzUsuńTu masz akurat niestety rację. Ludzie chyba byli bardziej zżyci ze sobą, a muzyka też była znakomita, bo muzycy wiedzieli co chcą przekazać, a później to z tym bywało różnie.
UsuńJestem wielką fanką "Cukru w normie z ekstrabonusem".
OdpowiedzUsuńTego tytułu jeszcze nie czytałam :)
Usuńlata 90 były fajne. Wątpię by w przyszłości miała miejsce fala nostalgii dla 1 i 2 dekady XXI wieku. Są zbyt ponure i bezbarwne, aby mogły być obiektem nostalgii. Wiele osób nie będzie zbyt miło wspominać początku XXI wieku. Będzie się kojarzył z kryzysem gospodarczym i społecznym, biedą, wyzyskiem, chamstwem,bezrobociem, terroryzmem, depresją, dramatami, tragediami, wypadkami, katastrofami,nudą, stagnacją, apatią, marazmem, przemocą, beznadzieją, ogólnym pesymizmem i totalnym brakiem wiary w przyszłość. Dzisiejsza atmosfera społeczna w Polsce (klimat i nastroje) przypomina ten z PRL połowy lat 80. Jest tak samo depresyjna.
OdpowiedzUsuńMoże rzeczywiście tak być, bo wielu bywa naprawdę ciężko, aczkolwiek chyba jak na razie staram się o tym nie myśleć, by nie popaść w depresję. Co do drugiej dekady to jeszcze trwa, więc jest w e mnie ta, być może nierealna, nadzieja, że coś drgnie na lepsze.
Usuń