Ads 468x60px

sobota, 5 sierpnia 2017

Janusz Roszko - Ostatni rycerz Europy

Autor:   Janusz Roszko
Tytuł: „Ostatni rycerz Europy"
Wydawnictwo: Polski Związek Niewidomych
ISBN: 98321603521
Rok wydania: 1985
Długość ścieżki: 21 godz. 46 min.
Lektor: Henryk Dygalski
Na książkę „Ostatni rycerz Europy” Janusza Roszki natrafiłam przy okazji szukania materiałów do tekstu o Kazimierzu Pułaskim, nad którym pracuję od jakiegoś czasu. Szczerze mówiąc, od początku podeszłam do tej pozycji dosyć sceptycznie ze względu na fakt, iż powstała ona w czasie cenzury rynku wydawniczego. Niemniej wychodzę z założenia, że nie warto już na początku skreślać konkretnego tytułu tylko, dlatego, iż powstał w takim, a nie innym momencie zawirowań dziejowych. W chwili czytania skrótowego życiorysu autora zapaliła mi się kolejna lampka ostrzegawcza. Wyłania się z niej obraz twórcy nieoczywistego – a może wręcz kontrowersyjnego. Roszko, był ponoć dość buntowniczym członkiem PZPR[1], który z jednej strony był posłuszny swojej partii, a z drugiej, jako niepokorny pasjonat archeologii, szukał materiałów, pozwalających zatkać białe plamy ówczesnej historii, co nie zawsze było dla władz wygodne. Jak więc obiektywnie ocenić dokonania uznanego dziennikarza, który wziął sobie za cel przybliżanie czytelnikom, postaci jednego z najbardziej rozpoznawalnych polsko-amerykańskich bohaterów?

Już po wysłuchaniu około dwóch godzin nagrań (bo akurat w tym przypadku dane mi było sięgnąć po audiobook) miałam ochotę przerwać je i już nigdy do nich nie wrócić. Wygrała we mnie jednak ta część mojej czytelniczej natury, która mówi, że nawet w najgorszej książce można znaleźć przynajmniej jeden element, dla którego warto ją przeczytać. Problem natury propagandowej pojawia się już w pierwszym rozdziale, kiedy trzeba uzasadnić, dlaczego warto poświęcić biografię akurat Kazimierzowi Pułaskiemu. Z dzisiejszej perspektywy, powiedzieliśmy, że po prostu jego zasługi i nietuzinkowy charakter są wystarczającym powodem do spisania biografii. Z punktu widzenia Polski Ludowej nieco niewygodny był jednak fakt, iż nasz bohater urodził w rodzinie dość bogatych magnatów. Autor rozpoczyna publikację od dość pokrętnych poszukiwań przedstawicieli chłopstwa w rodowodzie Pułaskich, co zmusza go do cofnięcia się aż do pradziadka Kazimierza, który był ponoć dość znanym kosynierem.

Józef Pułaski
Oczywiście znaczną część pierwszej części publikacji zajmuje przybliżenie sylwetki ojca głównego bohatera, czyli Józefa Pułaskiego (1704-1769), który zaszczepił w swoich synach miłość do ojczyzny i przywiązanie do wolności i przywilejów szlacheckich. Tu pojawia się mój pierwszy zarzut względem tej książki. Autor opisując dosyć dokładnie losy rodziny bohatera, czasami popada w specyficzną kwiecistość językową, która nie pasuje do literatury faktu. Czytelnik dowiaduje się na przykład, że ojciec Kazimierza poślubił Mariannę Zielińską, gdyż była „żyzną kobietą”. Zresztą autor pisze o tym związku ze współczesnej perspektywy, twierdząc, iż poślubienie przez dużo starszego mężczyznę dziewczyny, która dopiero wchodziła w dorosłość było czymś nadzwyczajnym. Tymczasem, o ile mi wiadomo, takie małżeństwa w opisywanym okresie nie były wcale tak wielką rzadkością. 

Przechodząc jednak do samego ujęcia życiorysu Kazimierza Pułaskiego, to tę książkę należy podzielić na dwie zasadnicze części, które ukazują dokonania polskie i amerykańskie. Do pierwszej z nich, jako odbiorca mam dużo więcej zastrzeżeń pod względem merytoryki oraz rzetelności materiału źródłowego. Już opis chrztu małego szlachcica jest nieco rozwleczony. Roszko skupił się, bowiem na przybliżeniu postaci całej czwórki rodziców chrzestnych głównego bohatera. O ile w przypadku np. Stanisława Augusta Poniatowskiego (1764-1795) jest to zabieg jak najbardziej słuszny ze względu na późniejsze losy chrześniaka króla, o tyle należy się zastanowić, czy pisanie o jednej z matek chrzestnych jedynie przez pryzmat salonowych plotek było dobrym posunięciem, zwłaszcza że akurat jej życiorys nie wpłynął w żaden sposób na losy przyszłego dowódcy konfederatów. 

W tym miejscu na moment chciałabym powrócić do pasji archeologicznej autora, o której wspomniałam już wcześniej. Wydaje się, że wynika ona z faktu, iż Janusz Roszko pragnął zakryć wszystkie białe plamy w polskiej historii. Widać to jasno na kartach książki, gdzie w zasadzie twórca nie daje sobie prawa do dłuższych luk czasowych. Tam gdzie autor nie ma danych, snuje własne przypuszczenia niepoparte w dokumentacji. W „Ostatnim rycerzu Europy” swoista dociekliwość dziennikarska ma dwa kontrastowe oblicza, które bardzo rzutują na ostateczną ocenę omawianej publikacji. Z jednej strony czytelnik może być pod sporym wrażeniem faktu, iż autorowi udało się odnaleźć odpis metryki chrztu Kazimierza Pułaskiego w kościele Świętego Krzyża w Warszawie. Jednak takie niezwykle cenne znaleziska to w tej pozycji rzadkość. Dużo częściej Janusz Roszko podnosi wartość odkrytych notatek. Bardzo jaskrawym tego przykładem jest wspomnienie o tajemniczej stodole, w której podobno polsko-amerykański bohater spędzał wakacje w dzieciństwie. Tu dziennikarz dziwi się, dlaczego nikt z cenionych historyków nie odnalazł tego miejsca wcześniej. Sęk w tym, iż akurat aspekt rozsypującego się budynku i wydarzeń, które ponoć w nim zaszły, nie miał najmniejszego wpływu na przyszłe postępowanie Kazimierza Pułaskiego.


W „Ostatnim rycerzu Europy” Janusz Roszko podejmuje otwartą polemikę w stosunku do analiz cenionych historyków. Powołuje się na wiele materiałów, które odkrył w zbiorach biblioteki Uniwersytetu Jagiellońskiego, więc czytelnikowi pierwotnie wydaje się, iż przytoczone dane są rzetelne i obiektywne. Niemniej punt widzenia zmienia się, gdy zdamy sobie sprawę, iż autor ma tendencję do stawania w roli arbitra. Czasem przywołuje, więc tekst tylko po to, by stwierdzić, że osobiście nie zgadza się z jego wymową, która ogólnie uznana jest za powszechnie obowiązującą. W tej publikacji nie znajdziemy chociażby często przywoływanej notatki prasowej o zamachu na króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, gdyż autor wątpi w obiektywizm wspomnianej relacji. Co ciekawe, później dziennikarz szeroko omawia skutki tego wydarzenia. Informacje, które pasują do wizji autora są natomiast przyjmowane bez zastrzeżeń. Oczywiście historia nie zawsze jest jednoznaczna. Mnie, jako laika, a jednocześnie pasjonatkę historii, nieco niepokoją jednak momenty, kiedy Roszko daje większą wiarę niepodpisanym listom niż podpisanym wiadomościom szlachciców, żyjących w czasach Pułaskiego. W publikacji zdarzają się miejscami banalne błędy. W jednym z rozdziałów dowiemy się chociażby tego, iż Katarzyna II (1729-1796) władała Związkiem Radzieckim, który powstał niemal półtora wieku po jej śmierci.

Elementem, który wywołał we mnie dość negatywne emocje, było spojrzenie autora na kwestę Żydów. Gdy pragnie on podkreślić renomę Pułaskiego, wspomina, że nawet ludność żydowska darzyła naszego bohatera szacunkiem. Natomiast już kilka rozdziałów dalej dowiadujemy się, że za sprawą Żydów, nie ma wystarczających źródeł o przebiegu jakieś bitwy, gdyż to prawdopodobnie oni owinęli całym dostępnym papierem ryby przeznaczone na kolejny posiłek.

Kazimierz Pułaski
Wbrew pozorom wydaje mi się, że autor dużo lepiej pisał, kiedy miał bardzo utrudniony dostęp do materiałów na podstawie, których mógł oprzeć swój osąd. Pozycja zdecydowanie zyskuje na wartości, gdy twórca przechodzi do opisu losów Kazimierza Pułaskiego po opuszczeniu Polski. W tym miejscu nagle wyłania się twarz Janusza Roszki, jako cenionego dziennikarza i wykładowcy. Widać wtedy ogromną pracę, aby ukazać obiektywne losy polskiego żołnierza na obczyźnie. Niestety, ta część zajmuje jedynie ok. jedną trzecią całej objętości publikacji.

Mam pewien problem z tym czy sklasyfikować „Ostatniego rycerza Europy” do literatury faktu, czy raczej fabularyzowanej powieści historycznej. Jak już wcześniej wspomniałam niniejsza pozycja opiera się w dużej mierze na materiale źródłowym, który jest przywoływany w tekście. Co ciekawe zrezygnowano z wykazu źródeł na końcu książki, wprowadzając je bezpośrednio w główną treść, co bardzo rwie przyjętą narrację. Z drugiej strony we fragmentach, gdzie Roszko pozwala sobie ma własne dywagacje i koloryzowanie rzeczywistości, nagle sposób przekazu zamienia się w coś przypominającego po trosze gawędę szlachecką. Często natykamy się też na poetyckie opisy krajobrazu, rodem z powieści Sienkiewicza. Tu należy dodać, że dziennikarz nie zawsze potrafi ukryć swoje sympatie, co do konkretnych postaci. O niektórych z nich mówi wyłącznie oficjalnie, a o innych wyłącznie przez pryzmat potocznych określeń. I tak król Polski Stanisław August Poniatowski jest po prostu „królem Stasiem”, a Karol Stanisław Radziwiłł (1734-1790), nie jest nazywany inaczej niż „Panie Kochanku”.

Jeśli chodzi o kwestię samego audiobooka, to pierwotnie obejmowała on dwadzieścia dwie kasety magnetofonowe, które do dziś znajdują się w zasobach Biblioteki Centralnej Polskiego Związku Niewidomych i można je wypożyczyć bezpłatnie po okazaniu odpowiednich dokumentów o stopniu niepełnosprawności. Sposób mówienia Henryka Drygalskiego niezwykle podsycał moją irytację i nie jest to bynajmniej zarzut do aspektu technicznego nagrań, Lektor po prostu doskonale wyczuł intencje autora. Tam gdzie Roszko jest zgryźliwy, pan Henryk nadmiernie to uwidacznia, używając sarkastycznego tonu.

Nie ukrywam, że bardzo rozczarowałam się tą biografią. Pomimo, iż uważam, że ten tytuł miejscami jest wątpliwy pod względem merytorycznym, to jednak twierdzę, że osoby dosyć zorientowane w tematach historycznych bez większego trudu oddzielą potwierdzone fakty od przypuszczeń autora, uzupełniając przy okazji swoją dotychczasową wiedzę o polsko-amerykańskim bohaterze. Myślę, że to, co Januszowi Roszko bezapelacyjnie się udało, to ukazanie Kazimierza Pułaskiego, jako człowieka z krwi i kości, który poza wielkimi czynami, mógł wpisać do swojego życiorysu trudny charakter, a także skłonność do hazardu i sugestii pięknych kobiet. Lepiej więc spojrzeć na „Ostatniego rycerza Europy” nie jak na ścisłą literaturę faktu, lecz twór pomiędzy prawdą a fikcją.

---
[1] Polska Zjednoczona Partia Robotnicza (PZPR) – partia komunistyczna] utworzona 15 grudnia 1948, poprzez połączenie Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Partii Socjalistycznej, po przeprowadzeniu czystek w ich szeregach. Określana również, jako partia realno-socjalistyczna, sprawująca rządy w PRL w latach 1948–1989.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapraszam do komentowania. Czuj się jak u siebie i pisz co myślisz, nie bądź jednak wulgarny/a ani chamski/a. Będę wdzięczna za każdy komentarz.
P.S SPAM będzie bezceremonialnie usuwany. Jeśli chcesz polecić mi jakąś stronę, skorzystaj proszę z zakładki kontakt u góry strony i wypełnij tam odpowiedni formularz.